|
Iza Chruslinska Integralna częścią myślenia Jacka Kuronia
o relacjach polsko-ukraińskich były losy, uznanie prawa do
własnej pamięci historycznej Jacek Kuroń nie napisał książki, w
której zawarłby swoja wykładnię formuły relacji
polsko-ukraińskich, choć znaczną cześć życia
poświecił ukraińskiej sprawie i dialogowi
polsko-ukraińskiemu. Był przede wszystkim człowiekiem
działania. Pozostał nim nawet wówczas, kiedy ciężka
choroba uniemożliwiła mu jeżdżenie, kontakty „w terenie”,
które tak lubił, szukał wówczas innych form wsparcia
dialogu polsko-ukraińskiego i społeczności ukraińskiej w
Polsce. Dość często, mówiąc o podejściu Jacka
Kuronia do spraw relacji polsko-ukraińskich akcentuje się szczególnie
jego emocjonalne zaangażowanie. Z tekstów Jacka, wyłania
się inny obraz. Z pewnością ta emocjonalność i
wrażliwość pomagały mu lepiej zrozumieć
Ukraińców, ich pamięć historyczną, odmienną od
pamięci Polaków. Jacek był jednak historykiem, analitykiem,
jego stosunek do tych spraw wynikał ze świetnej znajomości
historii, z kontaktów z Ukraińcami, ludźmi różnych
środowisk, ukraińskimi dysydentami, intelektualistami,
żołnierzami UPA, współpracował blisko z
przedstawicielami ukraińskiej mniejszości w Polsce, miał
także za sobą dziesiątki rozmów ze strona polską,
historykami, żołnierzami AK, środowiskami kresowymi,
mówiono o nim: „Kuroń łagodzi obyczaje”. Jacek pozostawił jednak sporo ważnych
tekstów, listów otwartych, wywiadów, nagrań
telewizyjnych. To one, ułożone w porządku chronologicznym oraz
fragmenty jego autobiografii „Wiara i wina” poświęcone
dzieciństwu we Lwowie i kształtowaniu jego wrażliwości,
składają się na książkę, Polaky ta ukrajinci, wazkyj dialoh, Polacy-Ukraińcy: trudny dialog, którą specjalnie z
okazji tych uroczystości i naszego dzisiejszego spotkania, wydało
kijowskie wydawnictwo Duch i litera. W Polsce teksty Jacka wyszły w 2010
r. w III tomie Pism Kuronia wydanych przez Krytykę Polityczną. Z tekstów Jacka Kuronia wyłania się
przemyślana, skondensowana wizja, relacji polsko-ukraińskich.
Może dlatego, ze wypowiedzi jego pojawiały się zazwyczaj
wówczas, kiedy w sprawach polsko-ukraińskich działy się
sprawy ważne, albo nabierały one charakteru konfliktu czy
sporów, kiedy trzeba było interweniować, tłumaczyć
racje obu stron. Ale tez w okresie lat 90. aż do 2004 r., roku
śmierci Kuronia i w zasadzie w wielkiej mierze do dzisiaj) dialog
polsko-ukraiński był i jest naznaczony piętnem historii. W
okresie tym kierunki relacji polsko-ukraińskich w Polsce wyznaczały:
starania o uchwałę sejmu potępiającą deportacje
Ukraińców w ramach akcji „Wisła”, zakończona, w odczuciu
Jacka, połowicznie, jedynie uchwałą polskiego senatu oraz listem
otwartym polskich intelektualistów i ludzi dobrej woli w tej sprawie, w
roku 1997, walka o zmianę ustawy o kombatantach i osobach represjonowanych
tak by obejmowała ona więźniów obozu koncentracyjnego w
Jaworznie, gdzie w latach 1947-49 więziono przede wszystkim
Ukraińców aresztowanych podczas akcji „Wisła”, i więzionych
w większości bez wyroków sadowych, w tym wiele kobiet,
nieletnich i księży, starania o ustanowienie po obu stronach granicy
przejrzystych reguł w kwestii prawa do stawiania pomników i
upamiętnień, w tym sprawa odbudowy i otwarcia cmentarza Orląt we
Lwowie, natomiast w Polsce ustanowienia upamiętnień w
Pawłokomie, rozwiązania kwestii poległych w Birczy, oraz tzw.
nielegalnych upamiętnień, doprowadzenie do spotkań i
seminariów podczas których polscy i ukraińscy historycy
mogli wspólnie rozmawiać o sprawach relacji polsko-ukraińskiego
z lat 1939-47. Az w końcu, w 2003 r. przygotowania do obchodów
wówczas 60 rocznicy tragicznych wydarzeń na Wołyniu. Były
tez kwestie w sposób bezpośredni nie związana z
przeszłością ale rzutujące na relacje jak np. sprzeciw części
polskich środowisk przeciwko organizacji w Przemyślu w 1995 i 1997 r.
festiwali kultury ukraińskiej, czy zwrotu mienia konfiskowanego przez
komunistyczne państwo. Wymieniam tu tylko na prawdę kilka
ważnych spraw konfliktowych, było ich razem dziesiątki i na
podstawie tekstów Jacka Kuronia można by stworzyć
całą mapę tych spraw i problemów. Wysiłki Jacka
Kuronia w ich rozwiązywaniu były nie do przecenienia. Myślenie Jacka Kuronia o relacjach
polsko-ukraińskich opierało się na kilku ważnych filarach,
dla wielu osób w Polsce były jego sposób myślenia
wzbudzał i wzbudza nadal kontrowersje, ale wydaje się dzisiaj z
perspektywy czasu – że wiele jego kierunków myślenia, dzisiaj
trochę zapomnianych, zachowuje nadal swoją aktualność. Nie ma w tym myśleniu uproszczeń, podam
parę przykładów, w których będzie to widoczne, ale
ta niechęć do uproszczeń jest tez widoczna choćby w ocenach
działalności UPA („UPA to jest
wielka karta historii Ukrainy. I jakby nie było, Ukraińcy mają
taki stosunek do UPA, jaki u nas jest do Armii Krajowej. Ale
pójdźmy kroczek dalej. Polacy mają taki stosunek do UPA, jak
ludzie z Zachodniej Ukrainy do Armii Krajowej. Zdajmy sobie z tego sprawę.
Samo postawienie znaku równości między AK a UPA, które
zrobił Włodek Mokry w czasie swojej kampanii, to jest krok, na którym
można się już zabić. To już jakby wykraczamy poza
pewne dopuszczalne granice”-jeszcze w wystąpieniu w Jabłonnie w
1990 r.). Po pierwsze, Jacek Kuroń uważał,
że Polacy i
Ukraińcy są sobie najbliższymi narodami w tej części
Europy, że powinniśmy działać wspólnie, ponad
historycznymi podziałami. Przy czym bliskość
opiera się niezależnie od całej złożoności
naszych wzajemnych stosunków na pewnej wspólnocie
kulturowo-historycznej. Polaków i Ukraińców
łączą też, zdaniem Jacka, wspólne małe
ojczyzny, choć to one także najbardziej nas dzielą. „Tu , mówił, moim zdaniem tkwi
klucz do wszystkich tych problemów. Bardzo trudno nam zaakceptować,
że mamy wspólną ojczyznę, odczuwać radość
i dumę, widzieć bogactwo, które z tego płynie. Gdy opowiadamy o zdarzeniach z
przeszłości, to także bardzo charakterystyczne: każda ze stron
zaczyna w tym miejscu, gdzie zdarzyła się jej krzywda. Często
krzywda prawdziwa. I dalej już się ciągnie.” Ale widział tę bliskość też i
w takiej perspektywie, której poza nim nikt inny chyba nie nazwał: Po obu stronach granicy gęsto jest od
polskich i ukraińskich grobów. Nie zasypujmy tych grobów.
Niech staną się znakiem w naszej wspólnej pamięci. Niech
świadczą, jak bardzo jesteśmy sobie bliscy, jak wielką
cenę zapłaciliśmy za wolność i
niepodległość obydwu narodów. I jak wiele
zapłaciliśmy za jej grzebanie. Jednocześnie jeszcze w latach 70. rozumiał i
doceniał znaczenie sprawy niepodległości Ukrainy. Pierwszy
opublikowany tekst Jacka, w którym porusza sprawę suwerenności
Ukrainy i uważa, że myśl ta musi stanowić dyrektywę
działania dla opozycji politycznej w Polsce to „Polityczna opozycja w
Polsce” i pochodzi z 1974 r. Potem, w 1977 r. w pierwszym numerze wydawanego w
podziemiu „Głosu” ukazał się artykuł Kuronia, Adama
Michnika i Antoniego Macierewicza, w którym znalazły się takie
słowa: ”Bez
przezwyciężenia wzajemnej wrogości niemożliwa jest
wspólnota celów Ukraińców, Litwinów,
Białorusinów, Polaków i Rosjan. Bez tej zaś
wspólnoty pozostaniemy uwięzieni w historii na następne
stulecia. Wynika stąd program działania: walczyć z
ksenofobią i szowinizmem we własnym narodzie, krzewić
zrozumienie niepodległościowych aspiracji Ukraińców,
Litwinów, Białorusinów. Krzewić zrozumienie, że z
demokratami rosyjskimi łączy nas wspólnota celu w
dążeniach demokratycznych i wolnościowych. Oto realistyczna droga
do suwerenności Polski.” Ale Jacek Kuroń myślał także i
tak: „ Ja odkryłem, jakby wbrew sobie, jednak
bardzo wyraźnie, że (sprawa uznania prawa do niepodległości
Ukrainy,) to sprawa racji politycznych. Dlaczego wbrew sobie? Bo wolałbym,
żeby zbliżenie między naszymi narodami wynikało z ich
oczywistej bliskości, nie zaś z tego, że wymagają tego
racje polityczne – to mi się trochę nie podoba.” Osiem lat po upadku komunizmu, w 1997 r. pisał: „Stosunki polsko-ukraińskie stały
się jedną z najważniejszych, jeśli nie
najważniejszą sprawą w polskiej polityce zagranicznej.” Jednak centralne miejsce w wypowiedziach Jacka Kuronia
a także gros czasu w jego działaniach zajmowała sprawa relacji
historycznych polsko-ukraińskich. Z
determinacją dążył do rozbrajania min, jakie w stosunkach
polsko-ukraińskich pozostawiła historia. Za warunek powodzenia
uważał ujawnienie prawdy o wydarzeniach II wojny światowej i
okresu powojennego oraz wzajemne uznanie swoich win. Jacek
Kuroń miał świadomość tego, że na relacje
polsko-ukraińskie należy patrzeć w perspektywie historycznej,
kilkusetletniego bardzo bliskiego a zarazem tragicznego sąsiedztwa.
Że polska i ukraińska państwowość powstawały
mniej więcej w tym samym czasie, stojąc wobec siebie w konflikcie i
tak pozostało, aż do drugiej połowy XX w. Miał także
świadomość jak trudno Polakom przyjąć prawdę o
tych relacjach. „Problem w tym,
mówił, - że kształtowano nas Polaków, że
kształtowaliśmy się sami jako naród
męczenników, mieliśmy kłopoty z uznaniem, że
oprócz nas są jeszcze inne narody męczenników.
Przecież Polacy mają głęboko zakodowany syndrom walki i
męczeństwa. (...) Stąd bierze się w nas przekonanie o
przywiązaniu naszego narodu do wolności, ale też do
gotowości walki za wolność innych. Dlatego prawdy niewygodne –
że podobnie jak inni mordowaliśmy bliźnich – przebijają
się z trudem, przyjmowane często z niechęcią, bo
podważają nasz wyidealizowany autostereotyp. I zaraz dodawał: „Ukraińcy
mają na swój temat podobne stereotypy i podobne problemy z
uporaniem się z nimi”. Kuroń,
podobnie jak Jerzy Giedroyc, uważał, że Polacy poprzez
kilkuwiekową obecność na tzw. wschodnich kresach ponoszą
odpowiedzialność za część nieszczęść,
jakie naród ukraiński spotkały. Oznaczało to przekonanie,
że rachunki między naszymi narodami nie muszą być
wyrównane, a Polacy powinni być skłonni w imię tej
przeszłości zawsze dać więcej. Dlatego mówił o
odpowiedzialność Polski w „hamowaniu” czy uniemożliwianiu
stworzenia przez Ukraińców własnego państwa,
uważając, iż choćby dlatego nie da się zrobić
uczciwego bilansu w stosunkach polsko-ukraińskich. Interpretacja naszej wspólnej historii
stanowiła zawsze integralną część każdej jego
wypowiedzi. Dopiero wychodząc z kontekstu historycznego,
wyciągał wnioski. Przypomnę ten jego sposób myślenia na jednym
ale bardzo ważnym przykładzie, choć ten typ myślenia jest
wciąż obecny w wypowiedziach Jacka także przy innych okazjach. W
2003 r. miała miejsce silnie nagłośniona medialnie rocznica
tragicznych wydarzeń na Wołyniu w 1943 r., gdy w wyniku
działań ukraińskiego podziemia ginęła masowo polska
ludność. Jacek Kuroń mówił: „Przyglądać
się tylko jednemu fragmentowi stosunków polsko-ukraińskich,
nawet jeśli jego znaczenie jest niezwykle istotne, to
założyć buty, które ochoczo wdziewają
nacjonaliści obu stron. Dla ukraińskich nacjonalistów historia
zaczyna się w momencie, gdy do ich wsi weszli Polacy i wymordowali Bogu
ducha winnych mieszkańców, dla polskich – gdy mordercami byli Ukraińcy.
Co było przedtem – nikogo nie obchodzi, kontekst zdarzeń nie ma
znaczenia.”
Przypominał kontekst historyczny, wskazywał na błędy
przedwojennej polskiej polityki wobec Ukraińców, na ciąg
zdarzeń, nie odbierając tym samym nic cierpieniu i polskim ofiarom,
co tak często jest zrozumieć niektórym środowiskom w
Polsce. Starał się szczególnie pokazać ten splot krzywd i
rachunku krzywd po obu stronach. „Że
przed wojną Ukraińcami [w Polsce] poniewierano (...), upokarzano,
odzierano z godności –to pewne. Że na Wołyniu mamy do czynienia
z czystką etniczną – to również pewne. Istnieje wzajemny
rachunek krzywd. Ale jak je zmierzyć, jak porównać, gdzie jest
ta waga, która pokaże sprawiedliwy rezultat? (...) Na Wołyniu
zginęło więcej Polaków niż Ukraińców,
ale tam, gdzie Ukraińcy stanowili mniejszość – na Zamojszczyźnie,
Chełmszczyźnie, w Przemyskiem – bilans ofiar był dokładnie
odwrotny. (...) Istnieją w historii takie momenty, gdy nie ma szans, by
krew wsiąkła w ziemię, z krzywdy, z zemsty, z nienawiści
rodzą się rzeczy przerażające, którym się nie
da zaprzeczyć.” Niektórym
środowiskom w Polsce trudno było wtedy zrozumieć, że te
słowa Kuronia nie relatywizują zła, nie obierają niczego z
cierpienia polskim ofiarom na Wołyniu. Mówił on przecież
wielokrotnie: „Poległym,
pomordowanym winni jesteśmy pamięć i hołd. Trzeba
mówić prawdę i oddać szacunek pomordowanym.” Wydaje
się, że Jacek Kuroń zrozumiał w tej sprawie coś
jeszcze, czego chyba poza nim nikt tak dobrze nie dostrzegł, wydaje
się, że jeszcze dziś zachowały one swoją
aktualność: „Są pewnie i
tacy [wśród Polaków], mówił, - którzy
żądają od Ukraińców przeprosin, lecz w żadne
przeprosiny i tak nie uwierzą, pokutne bicie się w piersi nigdy nie
będzie dla nich wystarczająco donośne. (...) Nikogo nie wolno
przymuszać do pokuty, nikomu nie można nakazać pokajania się.
Żądanie: klęknijcie przed nami, a wybaczymy, przyniesie odwrotny
skutek. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na historię – między
Polakami a Ukraińcami nie ma łatwego do zdefiniowania i opisania
związku katów i ofiar, zbyt często i zbyt ochoczo
zamienialiśmy się rolami. (...) Apeluję o dobrą wolę i
próbę zmierzenia się z cierpieniem i krzywdą drugiej
strony. Nie idzie, aby krzywdy ważyć, ale by je poczuć.” Wiele osób zarzucało Jackowi, ze w swoich
wystąpieniach i sposobie myślenia ułatwia zadanie
Ukraińców, wymaga od nich mniej. Chciałabym na ten zarzut
odpowiedzieć słowami samego Jacka, tak to tłumaczył: „Uważam
również, że złym sposobem dialogu jest żądanie
od innych, aby przyznali się do swoich win. Każda ze stron powinna
mówić o swoich winach. Taki pogląd zawsze wyrażam, tak
mówię. Spotkałem się jednak z zarzutem, że to jest
szlachetne, ale nieskuteczne. Dlatego, że o ile wtedy dobrze
słyszą mnie Ukraińcy, o tyle przestają mnie
słuchać Polacy. I wywieram skutek przeciwny do zamierzonego. Zamiast
przezwyciężać nienawiść i siać przyjaźń
– wzmacniam nienawiść, bo po prostu przyłączam się
jedynie do Ukraińców. Nic się innego nie dzieje. Jest w tym
pewien sens. Ja wolałbym w dialogu z Ukraińcami mówić o
własnych winach. Do tej pory zawsze tak robiłem. Ale jest w tym niebezpieczeństwo,
że ten mój układ zostanie niezrozumiany. I wreszcie, że
zostanę, również przez Polaków źle odczytany i
że zarazem nie będę oddziaływał na moich ukraińskich
słuchaczy w ten sposób, żeby zastanowili się nad
argumentami Polaków. W takim bowiem wypadku powstaje sytuacja, w
której obie strony zaczynają strzelać do jednej bramki, co
też prowadzi donikąd. A więc jest to trudna i delikatna sprawa.” I na zakończenie chciałam przypomnieć,
że Jacek miał świadomość, ze Polaków i
Ukraińców do uzyskania katharsis w stosunkach
polsko-ukraińskich czeka bardzo długa droga, i że nie mamy do
niej żadnego przygotowania. W 2003 r. dodawał: Niestety ani my, ani wy jeszcze do tego nie dojrzeliśmy, choć
niewątpliwie dojrzewamy dzień po dniu, rok po roku” Zostawił nam wszystkim tym, dla których
sprawy dialogu i bliskości polsko-ukraińskiej są ważne
następujące przesłanie: Wprawdzie
współczesność jest zawsze ważniejsza od
przeszłości, ale właśnie historia w znacznym stopniu, a
nawet w decydującym, wyznacza świadomość
społeczną. Musimy więc prowadzić ze sobą – trudny –
dialog. Polacy i Ukraińcy muszą mówić o
przeszłości, tak jak każdy z nich rozumie prawdę swojej
historii. Nie wolno się gniewać za sprzeczne wzajemne obrazy naszej
wspólnej przeszłości. W całej naszej historii wiele jest
faktów, które nas ze sobą zbliżają, i nie trzeba
zakłamywać tych, które świadczą o czymś
wręcz przeciwnym. Potrzebny jest wysiłek zrozumienia racji drugiej
strony, także, a może nawet przede wszystkim wtedy, gdy ta racja nas
oburza. Nie ma innej drogi do porozumienia. W związku z ograniczeniem czasowym nie rozwijam
tego wątku w mojej wypowiedzi, ale integralna częścią
myślenia Jacka Kuronia o relacjach polsko-ukraińskich były losy,
uznanie prawa do własnej pamięci historycznej i kultywowania
własnej kultury Ukraińców w Polsce, wpisane w myśleniu
Jacka o Polsce szerzej, w kontekście mniejszości narodowych i
etnicznych na rzecz których tak wiele zrobił. |