çěłńň
ďîďĺđĺäí˙ ńňŕňň˙ íŕńňóďíŕ ńňŕňň˙ íŕ ăîëîâíó ńňîđłíęó

Jakub Loginow

Strategia dla sciany wschodniej, Zachdniej Ukrainy oraz faktycznego polsko-ukrainskiego partnerstwa

1. PRAWNE PODSTAWY REFORMOWANIA POLITYKI WIZOWO-GRANICZNEJ

Nieprzerwane naruszenia prawa na granicach wskutek polityki UE

Przede wszystkim należy podkreślić, że Polska, Słowacja i Węgry nie podpisały Umowy z Schengen i dlatego mogą prowadzić autonomiczną politykę wizowo-graniczną. Zresztą, proponowane rozszerzenie działania umowy na wschód będzie nielegalnym, ponieważ uniemożliwi spełnienie postanowień artykułu 17 Konwencji Ramowej Rady Europy «O ochronie mniejszości narodowych». Nawet dzisiaj, mnóstwo narzuconych Polsce wymagań wizowo-granicznych (przede wszystkim zakaz «małego ruchu granicznego», ograniczenie praw pieszych i rowerzystów) niewątpliwie jest sprzecznych z obowiązującym prawem wyższego stopnia, w tym ze wspomnianą Konwencją oraz Konstytucją RP.

Przykłady naruszeń poszczególnych artykułów Konstytucji RP:

Art. 32.1

Nie jest tajemnicą, iż za nieformalną protekcją Konsula RP we Lwowie, przedstawicieli miejscowej władzy oraz komendantów przejść granicznych, niektórzy VIP-owie (uczestnicy międzynarodowych konferencji, zasłużone osoby) nie czekają w kolejce, czy czym przepuszczanie ich bocznymi drzwiami nie ma potwierdzenia w obowiązującym ustawodawstwie. Niniejsza «Strategia...» zawiera propozycje uregulowania takich sytuacji za pomocą prawa.

Art. 32.2

Dyskryminacja obywateli RP, którzy pracują, współpracują czy studiują na Ukrainie. Między innymi, kolejki uniemożliwiają mieszkańcom Przemyśla czy Zamościa codziennie dojeżdżać do pracy czy na zajęcia do Lwowa, a osoby, które przekraczają granicę raz w tygodniu – dlatego że wcielają w życie deklaracje polskich prezydentów (którzy nieprzerwanie zachęcali Polaków do aktywności na Ukrainie) – mają prawo czuć się prześladowanymi za swój wybór.

Art. 40

Warunki przebywania na granicy, chamskie zachowanie niektórych funkcjonariuszy, brak ograniczenia dowolności funkcjonariuszy w zakresie czasu trwania odpraw, psychiczne znęcanie, karanie (cofnięcie na koniec kolejki albo anulowanie wizy) bez prawa do wyjaśnień i odwołania, brak ochrony prawnej podróżnych i inne poruszenia, są przejawem «okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania i karania».

Art. 41.1

Przetrzymywanie na granicy dłużej, niż jest to niezbędne, można uznać za równoznaczne pozbawieniu wolności – tym bardziej, że pasażer autobusu nie ma możliwości zrezygnować z przekroczenia granicy w sytuacji, kiedy jest on na terytorium przejścia granicznego i po 3 godzinach oczekiwania zrozumiał on, że autobus nie ruszył się z miejsca. Na granicy nieprzerwanie naruszają też wolność osobistą.

Art. 52

Ograniczenie prawa do opuszczenia terytorium RP i powrotu na terytorium RP przez polskich obywateli. W szczególności, obywatel RP, który znalazł się w Rawie Ruskiej, 2 km od domu w Hrebennem, a nie posiada własnego samochodu i pozostało mu jedynie 5 hrn w kieszeni – jest pozbawiony możliwości powrócić do ojczyzny wskutek zakazu przekraczania granicy pieszo. Takie sytuacje często zdarzają się niezamożnym osobom, których niedaleko granicy okradli (co zdarza się nierzadko), albo tych, którzy wskutek nadzwyczajnych okoliczności zmuszeni są niezwłocznie powrócić do Polski.

Art. 64.3

Celnicy nieprzerwanie niszczą prywatną własność podróżnych w celu wykrycia przemytu, przy czym odbywa się to żywiołowo, a motywacja takich działań jest niewystarczająca, nieuzasadniona postanowieniami art. 64 Konstytucji.

Wychodząc z powyższego, nie ma podstaw bezkrytycznie odwoływać się do wymagań UE, ponieważ nawet one mogą być sprzeczne ze wspomnianą Konwencją Rady Europy, innymi porozumieniami międzynarodowymi i Konstytucją RP, i z tego względu Polska nie ma prawa wykonywać nielegalne akty wykonawcze Brukseli.

Usunięcie kolizji prawnej

Niezbędne jest natomiast jak najszybsze stworzenie listy aktów prawnych Unii Europejskiej (w tym zapisów Traktatu Akcesyjnego), na podstawie których zobowiązano Polskę do takiej, a nie innej organizacji ruchu osobowego. Następnym etapem ma być identyfikacja obowiązujących norm prawnych RP (w tym wskazanych powyżej), które regularnie łamią na granicy. Jeśli przeszkodą w zapewnieniu praworządności są inne akty prawne, przede wszystkim wymagania Unii Europejskiej, niezbędne jest zbadanie ich zgodności z Konstytucją i konwencjami międzynarodowymi oraz usunięcie tej oczywistej kolizji prawnej.

Rzecznik praw podróżnych

Ponieważ wskazane powyżej czynności stoją w sprzeczności z interesami prawie wszystkich gałęzi polskiej władzy i administracji, niezbędne jest stworzenie instytucji niezależnego Rzecznika Praw Podróżnych. Przy czym w każdym przejściu granicznym powinien całodobowo pracować oficjalny przedstawiciel Rzecznika, do którego każdy podróżny miałby prawo zwrócić się w przypadku złamania prawa lub przeciągania procedur. Jest to o wiele lepszy sposób, niż nadsyłanie ex-post skarg na działalność Urzędów Celnych.

2. PROPOZYCJE ZMIAN W POLITYCE WIZOWEJ I OGRANIZACJI RUCHU OSOBOWEGO

Niedoskonałość obecnego trybu przyznawania wiz i kontroli granicznej

W obecnym systemie, przyznanie wizy jest właściwie formalnością, obywatelom Ukrainy rzadko kiedy się jej odmawia. Polska władza i dyplomaci przedstawiają ten fakt jako sukces Polski i dowód jej proukraińskiego nastawienia. W rzeczywistości jest raczej przeciwnie. Negatywne, z punktu widzenia Ukrainy, skutki takiej polityki przeważają, lecz przedstawiciele polskiej władzy konsekwentnie o tym milczą.

Takie postawienie sprawy przesuwa ciężar podjęcia decyzji «wpuścić – nie wpuścić», na nie przystosowanych do tego zadania funkcjonariuszy Straży Granicznej (SG). Kontrola paszportowa na granicy nie ogranicza się do sprawdzenia autentyczności dokumentów (w tym do stwierdzenia, czy podróżny ma ważną, nie podrobioną wizę) i potwierdzenia braku zakazu wjazdu do Polski. Funkcjonariusz jest zobowiązany przeprowadzić z każdym obywatelem Ukrainy (i Białorusi) krótką rozmowę, zapytać o cel pobytu, sprawdzić posiadane środki finansowe lub polisę itp. Trwa to od jednej do trzech minut, czasem dłużej. Przeprowadzenie kontroli jednego tylko autobusu musi więc trwać od 20 do 30 minut – a i to tylko na rozmowę z pasażerami. Drugie tyle zajmuje kontrola autentyczności paszportów, sprawdzenie danych z komputera itp., a jest jeszcze przecież kontrola celna, oczekiwanie w kolejce, odprawa po stronie ukraińskiej, zastoje techniczno-organizacyjne.

Pozytywny przykład słowackich służb konsularnych i granicznych

Należy raczej zastosować się do udanego doświadczenia Słowaków. Na słowacką wizę trzeba czekać od tygodnia do dziesięciu dni. Taki termin nie jest przypadkowym – tyle czasu Słowacy potrzebują, aby rzetelnie sprawdzić dane co do uczciwych zamiarów osoby składającej wniosek, stanu jego środków finansowych, polisy ubezpieczeniowej. Wizę wielokrotną długoterminową do SR, w odróżnieniu od wizy jednokrotnej, nie jest łatwo dostać. Trzeba bezwzględnie wykazać cel, czemu aż tak niezbędne jest częste przekraczanie granicy (Polska jest pod tym względem znacznie bardziej liberalna). Oczywistym problemem dla Słowacji są niektórzy mieszkańcy Zakarpacia – to oni są bowiem potencjalnymi «mrówkami». Takie osoby, owszem, bez problemu uzyskają wizę jednorazową, ale dla otrzymania wizy wielokrotnej trzeba np. założyć działalność gospodarczą i przedstawić w konsulacie umowę o współpracy z firmą lub instytucją ze Słowacji. Tak robią np. mieszkańcy przygranicznej wioski Małyj Bereznyj, aby móc zajmować się drobnym przemytem. Jednak wszystkie te procedury i zawarcie fikcyjnych kontraktów zakmują tyle czasu, wysiłku i pieniędzy, że takich osób – «mrówek», na pieszych przejściach granicznych można policzyć na palcach. Jednorazowy wyjazd – owszem, takich problemów nie przedstawia. Ale za każdym razem wyrabiać w Użhorodzie wizę, choć i bezpłatną, aby przewieźć karton papierosów, dwie butelki wódki i worek słodyczy – nie ma sensu. Nie opłaca się to nawet wtedy, gdyby udało się przemycić kilkakrotnie większą ilość towaru, niż dopuszczalna (co jest praktycznie niemożliwe na Słowacji, a w Polsce – częste).

W rezultacie, słowacka granica jest dostępna dla osób jadących w uczciwych celach, bo nie blokują jej «mrówki». Przy czym do tych legalnych celów Słowacy zaliczają też zgodny z prawem prywatny import ukraińskich towarów. Słowacy jeżdżą do Użhoroda na tej samej zasadzie, jak Niemcy jeździli w latach 90-tych na zakupy do Polski, a Polacy – na Słowację. Na Ukrainie tańsza, niż za zachodnią granicą, jest większość produktów spożywczych (z wyjątkiem mięsa, cebuli i kilku innych), przede wszystkim słodycze, a także usługi: fryzjerskie, dentystyczne, gastronomiczne, rzemieślnicze. Nie jest to jednak przemyt, lecz właśnie przejaw tego «europejskiego standardu» i integracji gospodarczej, na którym tak bardzo zależy Polakom.

Kontrola w konsulacie, a nie na granicy

Razem z wprowadzeniem rzetelnej, choć długotrwałej, kontroli wizowej w konsulacie, należy zastosować zasadę przepuszczania wszystkich tych osób, które posiadają ważne dokumenty. Należy zrezygnować z jakichkolwiek zapytań odnośnie celu podróży, ponieważ to konsulat ma wskazywać ewentualne wątpliwości co do uczciwych zamiarów petenta, i właśnie wtedy jest czas, aby wszystkie wątpliwości wyjaśnić lub odmówić przyznania wizy. Zamiast pokazywać pieniądze na granicy, można wymagać przedstawienia zaświadczenia z Podatkowej Służby Ukrainy o osiąganych legalnie dochodach. Jeśli będą one niższe, niż określony w odpowiednim rozporządzeniu pułap, daną osobę powinno się zobowiązać do dołączenia do wniosku potwierdzonej kopii polisy lub zaproszenia. Będzie to sprzyjać legalizacji dochodów obywateli Ukrainy, na czym powinno pośrednio zależeć Polsce (jako przejaw «europeizacji» Ukrainy). A poza tym, przyczyni się to do zwiększenia dochodów miejscowych budżetów, które obecnie, z powodu ukrywania przez obywateli Ukrainy swoich dochodów, nie są w stanie inwestować w modernizację swojej infrastruktury.

Sprawdzenie środków finansowych powinno odbywać się w konsulacie również dlatego, że na granicy nie ma ani czasu, ani warunków, ani przeszkolonych kadr, aby przeprowadzać takie czynności. W konsulacie powinny być również wyjaśnione wszystkie inne wątpliwości odnośnie tego, czy dana osoba rzeczywiście spełnia wymagania niezbędne dla udzielenia zgody na wjazd do Polski.

Odciążyć konsulaty

Należy znacznie zwiększyć ilość osób, którym przysługuje prawo do długoterminowej wizy pięciorocznej. Polski Sejm powinien uchwalić Ustawę «Karta Polaka», wzorem dla której będzie Ustawa Ukrainy «O statusie prawnym zagranicznego Ukraińca». Przyznanie wspomnianego statusu daje Ukraińcom z diaspory prawo bezwizowego wjazdu na Ukrainę, przebywania tam bez konieczności posiadania zezwolenia przez okres 5 lat, podejmowania pracy i bezpłatnych studiów oraz traktowania ich na równi z obywatelem Ukrainy we wszystkich sytuacjach, nie ograniczonych postanowieniami danej ustawy lub innych przepisów. Polska, wprowadzając takie ułatwienia dla ukraińskich i białoruskich Polaków, nie tylko pomogłaby im samym (co jest konstytucyjnym obowiązkiem RP), ale też zmniejszyłaby ilość spraw o wydanie wizy w polskich konsulatach.

Prawo do uzyskania statusu Polaka lub równoważnego mu dobrze byłoby rozszerzyć na zasłużonych dla Polski obcokrajowców, o czym decydowałaby specjalna komisja np. przy Prezydencie RP. W ten sposób można nagrodzić i promować propolskie inicjatywy na Ukrainie.

Należy zatwierdzić jednoznaczne zasady co do tego, kto ma prawo do wizy pięciorocznej. Nie ulega wątpliwości, że taki przywilej powinien należeć do studentów uczelni ze statusem «narodowy», dziennikarzy działaczy społecznych, naukowców, przedstawicieli mniejszości narodowych. Dokładniej mogą się na ten temat wypowiedzieć pracownicy MSZ Ukrainy, którzy w momencie stworzenia niniejszej «Strategii...» właśnie prowadzą negocjacje z Unią Europejską odnośnie nadania takiego prawa pewnym kategoriom obywateli Ukrainy.

Jeszcze bardziej można rozładować konsulaty poprzez rozszerzenie ilości osób, które mają prawo do bezwizowego wjazdu na terytorium RP. Posiadanie ważnej wizy do Strefy Schengen, Czech, Słowacji, Słowenii, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Szwajcarii, USA, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, Japonii, Chorwacji i innych rozwiniętych krajów powinno oznaczać, że osoba jest «pewna». Jej należy pozwalać nie tylko na tranzytowy wjazd, ale również przebywanie, w celach turystycznych, w samej Polsce.

Zasady: domniemania uczciwości i zera tolerancji

Wskutek zmiany zasad pracy placówek dyplomatycznych, otrzymanie wizy będzie gwarancją pozytywnego przejścia selekcji, która ma za zadanie odfiltrować uczciwych obywateli Ukrainy od nieuczciwych. Osobę, która posiada ważną wizę, nie będzie można niepokoić jakimikolwiek pytaniami, nie będzie się sprawdzać stanu jej środków pieniężnych. Nie wpuścić do Polski można będzie jedynie tych, u kogo celnicy odkryli przemyt. Reasumując, kontrola paszportowa każdej osoby będzie zabierać nie więcej czasu, niż pół minuty.

Obecny stan wiedzy statystycznej pozwala na opracowanie takiego systemu, który umożliwi skuteczne zapobieganie przemytowi przy jedynie wybiórczym przeprowadzaniu kontroli.

Mianowicie, specjalny generator liczb losowych ma wskazać, czy dana osoba (albo środek transportu) ma być sprawdzona drobiazgowo, czy w zwyczajny sposób. Ta decyzja ma być absolutnie automatyczna, nie może na nią wpływać sposób, w jaki dana osoba podjedzie do punktu kontroli, jak również ma być niezależną od wyniku poprzedniej decyzji. Określone ma być jedynie prawdopodobieństwo decyzji «1» – drobiazgowa kontrola celna (na przykład: P = 0,05), a więc również prawdopodobieństwo przeciwnej decyzji «0» – pobieżna kontrola. Przy czym w przypadku ujawnienia jakiegoś przemytu, obywatela Ukrainy należy bezsprzecznie pozbawiać prawa wjazdu do Polski na 2-5 lat (z możliwością zamiany na dotkliwy mandat).

Wniesienie zmian do polsko-ukraińskiej Umowy o ruchu osobowym

Ponieważ większość przemytników stanowią obywatele Polski, najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby zakazywanie im wjazdu na Ukrainę. Jednak polscy urzędnicy nie mogą tego zrobić. Z tego względu, należy wnieść odpowiednie zmiany do Umowy o ruchu osobowym, jakie przewidują koordynację pracy dwóch służb w tej kwestii.

Przede wszystkim, nowa Umowa ma zobowiązać strony do wprowadzenia w ciągu pół roku, we wszystkich przejściach granicznych, wspólnych odpraw polskich i ukraińskich pograniczników i celników, jakie będą się odbywać w jednym miejscu i czasie.

Na podstawie innej zmiany w Umowie, ukraiński pogranicznik będzie zobowiązany do nałożenia na obywatela RP, u którego Polacy wykryli przemyt, administracyjnego zakazu wjazdu na Ukrainę. Przy czym będzie to wymagać jeszcze trzeciej zmiany w Umowie, która ustali zasadę, że obywatel opuścił terytorium Ukrainy jedynie po przeprowadzeniu wspólnej, polsko-ukraińskiej odprawy.

Inne zmiany w Umowie mają ograniczyć dopuszczalną ilość wjazdów polskich obywateli przez granicę państwową Ukrainy, przykładowo, do jednego dziennie, trzech tygodniowo i dwunastu miesięcznie. Przy czym dopuszczałoby się przekraczać granicę częściej, ale jedynie po wniesieniu cła (w rozmiarze 150-200 hrn). Dla dziennikarzy, kierowców ciężarówek i autobusów, jak również innych osób, którzy ze względu na specyfikę pracy zmuszeni są do częstszego przekraczania granicy, Państwowa Straż Graniczna Ukrainy wydawałaby dokumenty w formie plastikowej karty, które zwalniałyby ich z tych ograniczeń. Te rozwiązania całkowicie likwidowałyby zjawisko «mrówek».

Za pomocą innego punktu nowej Umowy O Ruchu Osobowym zlikwidowano by obowiązek wypełniania «karty imigracyjnej» przez obywateli polskich, co dodatkowo usprawniłoby ruch graniczny.

Nowa Umowa powinna również mieścić deklaracje ogólnego charakteru. Między innymi, zobowiązywałaby strony do dołożenia wszelkich starań w celu likwidacji sztuczne różnice w cenach towarów, w odniesieniu do których państwo aktywnie tworzy ich ceny. Stanowiłoby to podstawę prawną dla przyszłego podwyższenia przez Ukrainę akcyzy na papierosy i alkohol i obniżenia przez rząd polski akcyzy na benzynę.

3. Zmniejszyć źródŁo przemytu za pomocĄ polityki akcyzowej

Podwyższenie cen na papierosy i alkohol na Ukrainie i w Polsce jako element szerszej, systemowej strategii walki z uzależnieniami

Należy przede wszystkim zadać proste pytanie: dlaczego paczka papierosów średniej klasy ma kosztować akurat 2,50 hrn (1,50 zł), a butelka dobrej wódki – 15 hrn (10 zł)? Podniesienie cen tych towarów może opłacać się Ukrainie, ale trzeba to przeprowadzić rozsądnie (nagła podwyżka może bowiem zrujnować przemysł tytoniowy, spirytusowy i kooperujące z nimi gałęzie, zwiększyć czarną strefę, powodować konflikty społeczne), należy więc najpierw to wszystko dokładnie zbadać i opisać. Polska powinna przekazać Ukrainie swoje doświadczenie w walce z alkoholizmem i uzależnieniem od papierosów, której nieodłącznym elementem jest polityka wysokich cen. Polska powinna pomóc Ukrainie w stworzeniu narodowej strategii walki z tymi patologiami i w pozyskaniu na jej realizację środków z Norweskiego Mechanizmu Finansowego, funduszy pomocowych Europejskiego Obszaru Gospodarczego, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.

Negocjacje: droższe papierosy i alkohol w zamian za liberalizację rynku pracy, stypendia i rekompensatę finansową

Najprawdopodobniej pojawi się następująca sytuacja: z jednej strony, Kijów nie będzie wykazywał dostatniego zainteresowania tą sprawą, a z drugiej – będzie wskazywał na negatywne skutki podwyżek. Polska ma jednak środki, jakimi może wpływać na zmianę tego podejścia nawet wtedy, gdyby Ukrainy uznali taki krok za niekorzystny. Celem stron negocjacji ma być: ze strony polskiej – dążenie do jak najwyższego wzrostu ukraińskich cen na papierosy i alkohol, a ze strony ukraińskiej – do hamowania tych zamierzeń oraz uzyskania od Polski jak największych korzyści w zamian za kompromis. Polska ma co zaproponować Ukrainie: poparcie starań o członkostwo w EOG, otwarcie rynku pracy, kontyngent na bezpłatne studia dla pewnej ilości Ukraińców. W celu otrzymania jeszcze lepszego rezultatu (wyższych cen), warto się zastanowić nad rekompensatą finansową, jaką Polska wypłacałaby Ukrainie z konkretnie ustalonym przeznaczeniem (na przykład, na remont zabytków Lwowa, cennych również z punktu widzenia polskiego dziedzictwa kulturowego).

Dyskusja na temat negatywnych skutków wzrostu cen towarów akcyzowych i polska pomoc w zapobieganiu im

Nie można zapominać o pośrednich skutkach, jakie wynikną wskutek podniesienia akcyzy. Mianowicie, taki krok spowodowałby wystąpienie różnic cen pomiędzy Ukrainą a Mołdawią i Rosją. W tej sytuacji należy więc zaprosić do negocjacji Mołdowę, też proponując jej coś w zamian. Jeśli Polska otworzy trochę rynek pracy i da młodym Mołdawianom możliwość podejmowania bezpłatnych studiów w Polsce, to nie będzie to dla niej wielkim ciężarem, a przyczyni się to do stabilizacji i rozwoju regionu, tym samym realizując jeden z priorytetów polskiej polityki zagranicznej. Natomiast rozmowy z Rosją raczej nie mają sensu, bo z tym krajem nie da się rozmawiać. Tu należy raczej nastawić się na przekazanie polskiego doświadczenia co do «uszczelnienia» wschodniej granicy.

Oczywiście, w wyniku podniesienia akcyzy, wiele osób, grup, środowisk, straciłoby. Nie ma jednak nic za darmo, a każda reforma czy restrukturyzacja, otwierająca drogę dla przyszłego dobrobytu, na początku musi być bolesna.

Ukraina musi stworzyć profesjonalną Narodową Strategię Walki z Alkoholizmem i Paleniem, w tym - z nielegalną produkcją i dystrybucją. Polska powinna aktywnie pomóc Ukrainie w jej stworzeniu, podzielić się doświadczeniem, jak również postarać się o włączenie do współpracy swoich partnerów z Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz o pozyskanie dotacji z Norweskiego Mechanizmu Finansowego, programów Europejskiego Obszaru Gospodarczego, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.

4. Liberalizacja polskiego rynku pracy w zamian za podniesienie przez Ukrainę akcyzy

Restrykcyjna antyimigracyjna fikcja

Obecne przepisy, a jeszcze bardziej praktyka, faktycznie uniemożliwiają legalne zatrudnienie w Polsce obywatela Ukrainy. Z reguły należy najpierw wykazać, że pracodawca poszukiwał wcześniej obywatela RP lub innego kraju Europejskiego Obszaru Gospodarczego, i nie znalazł właściwej osoby. Praktyka pokazuje, że do pewnych zawodów i za pewną stawkę obywatele krajów EOG po prostu nie zgłaszają się.

Należy dokładnie przeanalizować, jaki poziom liberalizacji jest tak naprawdę korzystny dla polskiej gospodarki. Za liberalizacją rynku pracy dla Ukraińców opowiada się też znaczna część polskiego społeczeństwa, o czym nie można zapominać. Informacja ta będzie miała kluczowe znaczenie podczas negocjacji «akcyza za pracę».

Wpływ liberalizacji rynku pracy na zmniejszenie kolejek na granicy

Liberalizacja rynku pracy przekona władzę Ukrainy do podniesienia akcyzy na papierosy i wódkę. Zmniejszy to straty budżetu państwa z tytułu przemytu, ale także ilość przemytników blokujących obecnie granicę.

Z drugiej strony, skoro praca będzie legalna, nie trzeba będzie udawać turystów, natomiast można będzie załatwić wszystkie formalności przed otrzymaniem wizy. W rezultacie, pogranicznik nie będzie miał podstaw nie wpuścić taką osobę. A jeśli legalne zatrudnienie rzeczywiście nie będzie problemem, moralnie uzasadnione będzie stosowanie dotkliwych represji w odniesieniu do tych, kto mimo to będzie pracował nielegalnie. Ale tym mają już się zająć właściwe służby wewnątrz Polski, a pogranicznicy mają wpuszczać wszystkich, kto ma wymagane dokumenty.

Wprowadzenie «formularza podejrzeń» dla pograniczników

Jeśli pogranicznik ma uzasadnione podejrzenie, że dana osoba będzie łamać polskie prawo, ale nie ma na to dowodów, powinien mimo wszystko ją wpuścić, natomiast zaznaczyć ten fakt w specjalnym formularzu. Pogranicznicy wysuwają takie przypuszczenia na podstawie kilku standardowych oznak (wygląd zewnętrzny, specyficzne zachowanie – dokładnie mogą opowiedzieć o tym sami funkcjonariusze) – dlatego w formularzu będą wymienione te sytuacje, a pogranicznik jedynie będzie zaznaczać «tak/nie». Dane osobowe podejrzanej osoby będzie się drukować z komputera. Wypełnienie formularza będzie zajmować jedynie dwie minuty, a ten fakt zwalniać będzie funkcjonariusza z odpowiedzialności w przypadku wpuszczenia «niepewnej» osoby.

5. Tworzenie tymczasowych pieszo-rowerowych przejść granicznych

Jeżeli byśmy zrealizowali wszystkie zatwierdzone projekty budowy i modernizacji przejść granicznych, nawet w ciągu najbliższych 15 lat nie osiągniemy poziomu przepustowości typowego dla granicy polsko-słowackiej. A przecież musimy te słowackie standardy wyprzedzić o co najmniej 50%. Nie oznacza to wcale, że mamy odkładać ambicje osiągnięcia własnych strategicznych celów polityki zagranicznej na dziesiątki lat. Granicę odciążyć można, budując w ekspresowym tempie tymczasowe pieszo-rowerowe przejścia graniczne, równocześnie w normalnym trybie tworząc i rozbudowując tradycyjną infrastrukturę.

Istniejące technologie (np. skandynawskie) pozwalają na postawienie domu w ciągu jednego dnia. Nie musimy mieć od razu przejść najwyższej klasy. Ważne, żeby było ich dużo. Należy więc tworzyć, zwłaszcza w rejonach górskich, infrastrukturę modułową złożoną z uprzednio sporządzonych baraków, mobilnych elementów i dróg dojazdowych zbudowanych z betonowych płyt.

Procedura uzgadniania tworzenia takich przejść powinna być ekspresowa. Najlepiej byłoby na samym początku uzgodnić koncepcję, wyznaczyć miejsca i zatwierdzić «w pakiecie» plan budowy od razu 50-70 małych, pieszo-rowerowych tymczasowych przejść granicznych. Procedura przygotowawcza, uzgodnienia techniczne i ratyfikacja mogłaby być przyspieszona tak, aby otworzyć pierwsze 50 przejść do 1 marca 2007 roku.

Oprócz tego, należy niezwłocznie wykorzystać z zakarpackie doświadczenie i wzorem ukraińsko-słowackiej granicy zastosować mobilne punkty odpraw w tych miejscach i w tych porach, kiedy tworzą się wielkie kolejki.

Jeśli przeszkodą w realizacji niniejszych propozycji stanowią wymagania Unii Europejskiej, bezapelacyjnie należy zaskarżyć je jako sprzeczne z wymaganiami art. 17 Konwencji Ramowej Rady Europy O Ochronie Mniejszości Narodowych oraz Konstytucji RP (patrz punkt 1).

6. Socjologiczna specyfika polskiego pogranicza

Uwzględnić, dostrzec i zrozumieć socjologiczną specyfikę pogranicza

W zasadzie podstawowymi przeszkodami na drodze do udrożnienia granicy są czynniki natury socjologicznej i kulturowej. Mieszkańcy Przemyśla, chociaż i narzekają na państwo, które zmusiło ich swoją bezczynnością do wegetowania na przemycie, tak naprawdę przyzwyczaili się do takiego stylu życia. Trudno im więc wytłumaczyć, że inna perspektywa rzeczywiście istnieje (lub będzie istniała, w wyniku wdrożenia niniejszej «Strategii...»), trzeba jedynie wykazać trochę inicjatywy i osobistej aktywności. Tym bardziej jest to trudne ze względu na ukształtowaną przez dziesiątki lat nieufność miejscowych mieszkańców do państwa jako takiego. W końcu większość polityków traktuje te tereny «z przymrużeniem oka», nie rozumie ich i nie chce ich zrozumieć.

Personel Straży Granicznej, Służby Celnej i innych organów tutejszej administracji, wywodzi się w właśnie z tych terenów. Nie trzeba przy tym dodawać, że są to w większości małe miasteczka i wsie, gdzie wszyscy się znają i są na siebie skazani. Dziś jest się strażnikiem granicznym, a innym razem można nim nie być, nie można więc «podpaść» lokalnej społeczności.

Polskie pogranicze charakteryzuje się także ogromnym przywiązaniem do ziemi, do tego konkretnego obszaru, wspólnoty, powiatu. Nawet, gdy ktoś wyjedzie do dalekiej Warszawy, to wraca tu na święta, urlopy itp. Opinii, jaką będzie się mieć wśród miejscowych mieszkańców, nie można zignorować.

Jednak chyba najważniejszą cechą polskiego pogranicza jest opozycja «swój – obcy». Przy czym do «obcych» odnoszą się tu dosyć przychylnie - jest to przecież kraj gościnnych mieszkańców. Ale tak jest jedynie wtedy, gdy goście nie pozostają tu na stałe w celu wpływania na życie regionu, pozostając równocześnie oderwanym od miejscowej społeczności. Można więc stwierdzić, iż tutejsi funkcjonariusze z definicji nie są w stanie należnie wykonywać swoje obowiązki w tak śliskiej sprawie, jaką jest surowe zapobieganie przemytowi i korupcji i równocześnie pozostać pełnoprawnym uczestnikiem miejscowej wspólnoty.

Niezdolność pograniczników i celników do działania w granicach prawa

Właśnie ze względu na tę specyfikę, jakiej się nie zmieni, funkcjonariusz SG i SC nie jest całkowicie niezależny od zewnętrznej presji. Oczywiście: wykonuje on swoją pracę polegającą na uniemożliwianiu przemytu, i nikt z mieszkańców nie ma o to do niego pretensji – taka jest jego praca. Jednak nie może on być «nadgorliwy». Stąd też wynika, że bez względu na doskonałe mechanizmy prawno-ekonomiczne, przez piesze przejście w Medyce-Szehyniach nie da się przejść w cywilizowany sposób. Chociaż teoretycznie mogą z niego korzystać tylko ci, kto nie deklaruje żadnego towaru, a więc nawet jednej paczki papierosów. Podsumowując: podstawy prawne są tu identyczne, jak na granicy ukraińsko-słowackiej, a jednak tam prawo pracuje, a tu nie, i tej różnicy póki co nikt nie chce zauważyć.

Jak rozwiązać ten dylemat?

Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że pogranicznicy i celnicy, pochodzący z przygranicznych terytoriów, absolutnie nie są w stanie wykonywać swoich obowiązków. Przy czym każdy funkcjonariusz przeniesiony z granicy niemieckiej i tak staje się mieszkańcem tych ziem i w ten sposób również nie może pracować należycie.

Problem zniknie całkowicie, kiedy na każdej zmianie będzie pracować przynajmniej jeden funkcjonariusz ze Słowacji, Czech, Niemiec albo Austrii (znający język polski, czeski albo słowacki). Obecność osoby «z zewnątrz» na tyle zmieni zachowanie całej reszty, że «mrówkarstwo» momentalnie zniknie. Oczywiście, za taki «luksus» przyjdzie nieco zapłacić.

Oprócz tego, należy wprowadzić wyraźne i jednoznaczne standardy: co komu wolno, a co nie. Na przykład, oczywistym dla wszystkich ma być ustawowe prawo każdego obywatela RP do przywiezienia z Ukrainy nawet 15 litrów taniego ukraińskiego keczupu i pełny bagażnik wody mineralnej. Jeśli celnik zauważy to i będzie choćby krzywo się patrzeć, doszukiwać się w tym złych zamierzeń, albo zatrzyma samochód na dłużej, niż 5 minut, to za coś takiego powinna być przewidziana osobista odpowiedzialność karna.

Następnym etapem ma być wprowadzenie systemu zarządzania jakością procedur kontrolno-granicznych i celnych, zgodnie z normami ISO, a jeśli jest to niemożliwe – stworzenie własnego systemu jakości. Czas oczekiwania i komfort podróżnych, którzy przekraczają granicę w legalnych celach, mają mieć absolutny priorytet nad innymi, również ważnymi funkcjami, do jakich należy zapobieganie przemytowi i innym przestępstwom. Nieuzasadnione przeciąganie procedur i opóźnienie nawet na godzinę ma być wystarczającą podstawą dla wypłaty kompensacji pieniężnej wszystkim, kto utracił swój cenny czas.

Należy również powołać instytucję Rzecznika Praw Podróżnych, o której mowa w punkcie pierwszym niniejszej «Strategii...», oraz zagwarantować całodobową obecność przedstawiciela Rzecznika na wszystkich przejściach granicznych.

7. Socjalno-aktywizacyjny program osŁonowy dla byŁych przemytników

Dlaczego niezbędny jest socjalny program osłonowy

Likwidacja kolejek z równoczesnym uniemożliwieniem zarabiania na drobnym przemycie przyniesie znaczne ożywienie gospodarcze terenów przygranicznych, ale objawi się ono dopiero po około dwóch latach od przeprowadzenia operacji. Natomiast negatywne skutki społeczne i ekonomiczne dla mieszkańców Przemyśla, znaczna część gospodarki którego oparta jest na przemycie, objawią się natychmiast. Obecnie bowiem dla kilku-kilkunastu tysięcy Przemyślan stanie na granicy jest de-fakto normalnym zawodem. Świadczenie usług tej grupie zawodowej jest podstawą funkcjonowania całych gałęzi gospodarki miasta: transportu, małej gastronomii, drobnego handlu. Pozbawienie «mrówek» nielegalnych źródeł dochodu będzie życiową tragedią nie tylko dla nich samych, lecz także może oznaczać katastrofę gospodarczą miasta jako całości. Ignorowanie tej kwestii spowoduje nie tylko zablokowanie wszystkich reform przez Straż Graniczną i Służbę Celną, lecz także trudne do opanowania protesty społeczne i konflikty polsko-ukraińskie.

W celu uniknięcia tych problemów i umożliwienia powodzenia operacji, należy zastosować program restrukturyzacji gospodarki Ściany Wschodniej, razem z działaniami osłonowymi. Przy czym program ten będzie skuteczny jedynie wtedy, gdy rzeczy będzie się nazywać swoim imieniem, zamiast udawać, że nie spostrzega się uzależnienia gospodarki Przemyśla i innych terenów od przemytu.

Program amnestii przemytniczej

Należy wprowadzić program warunkowej amnestii przemytniczej powiązanej z pomocą socjalną. W ciągu pierwszych, powiedzmy, trzech miesięcy, należy dać możliwość każdemu dobrowolnie ujawnić swoją działalność przemytniczą, bez ponoszenia konsekwencji prawnych. Ujawnienie otworzy takim osobom prawo do skorzystania ze specjalnego zasiłku w wysokości, na przykład, 800 zł miesięcznie, którego wypłata będzie uzależniona od stosowania się do zaleceń programu. M. in. taka osoba będzie zobowiązana do regularnego odwiedzania specjalnie stworzonego centrum-poradni. Uczestnik programu będzie zobowiązany do szczegółowego opisania realiów życia w środowisku «mrówek», jednak bez konieczności ujawniania nazwisk i innych danych, na podstawie których można identyfikować osoby. Informacja ta nie może posłużyć dla bezpośredniego wykorzystania przez wymiar sprawiedliwości, a jedynie do celów analityczno-naukowych. Dopiero wyniki prac naukowców i ekspertów pozwolą opracować raport, na podstawie którego łatwiej będzie walczyć z patologiami: przestępczością zorganizowaną, korupcją w administracji, nieoficjalnych układów przemytników z celnikami. Ci sami eksperci będą mieli nareszcie możliwość poznać prawdziwe przyczyny biedy i bezrobocia tych terenów i opracować strategię rozwoju Podkarpacia i Lubelszczyzny, jaka będzie się opierać na informacji o prawdziwych problemach zwykłych ludzi.

Pracownicy takich poradni i powiązanych z nimi instytutów naukowo-badawczych nie mogą rekrutować się z terenu Przemyśla i okolic, ale nie mogą to być również osoby z-poza Ściany Wschodniej. Dobrze nadawaliby się studenci ostatnich lat, absolwenci i pracownicy naukowi lubelskich (i rzeszowskich) uczelni wyższych – doskonale znający realia i mentalność pogranicza, ale nie związani bezpośrednio ze środowiskami przemytniczo-kurupcyjnymi.

Uczestnik programu podlegałby kontroli swoich wyjazdów na Ukrainę. Z drugiej strony, byłby objęty bezpłatną pomocą prawną, psychologiczną i opieką medyczną, czas ten wliczałby się do «okresu składkowego» w odniesieniu do świadczeń emerytalno-rentowych. Taka osoba miałaby także możliwość bezpłatnego uczestnictwa w różnych szkoleniach pomagających przystosować się do życia w nowym, «postprzemytniczym» społeczeństwie. Udział w programie byłby zawieszany automatycznie po ujawnieniu, że dana osoba, albo członek najbliższej rodziny, dopuściła się wykroczenia związanego z działalnością przemytniczą. Programem obejmowano by od razu wszystkich członków rodziny.

8. ŹródŁa finansowania zmian

Wydatki

Najwięcej będą kosztować zmiany, przewidziane w punktach 5, 6 i 7: tymczasowe przejścia graniczne, rozbicie bandyckich struktur wewnątrz Straży Granicznej i Służby Celnej, jak również program aktywizacyjny powiązany z amnestią dla «mrówek». Natomiast zmiany organizacyjno-administracyjne w konsulatach, urzędach celnych i SG będą wymagać dodatkowych środków, ale jednak w granicach zwykłego finansowania administracji z budżetu państwa.

Ogólny mechanizm finansowania

Źródłem finansowania programu mają być środki, które państwo zaoszczędzi dzięki uniknięciu przemytu i ożywieniu gospodarki. Przy czym w ciągu pierwszych dwóch lat wydatki będą ogromne, a skutki dla gospodarki – nierzadko negatywne (właśnie dlatego niezbędny jest program osłony socjalnej dla «mrówek», których niniejsza strategia pozbawi «pracy»). Pozytywne skutki w ciągu pierwszych dwóch lat będą ograniczone do uniknięcia strat spowodowanych przemytem oraz stosunkowo niewielkiego dochodu z rozwoju turystyki, legalnego handlu i współpracy małych firm z dwóch stron granicy.

Sumę tę można wyznaczyć za pomocą prostych metod ekonometrycznych i wydzielić ją z budżetu. Wystarczy ona jedynie na pokrycie 10-25% ogólnych wydatków. 30-40% można zdobyć z Norweskiego Mechanizmu Finansowego i funduszy rozwojowych Europejskiego Obszaru Gospodarczego i UE. Natomiast na finansowanie reszty sumy trzeba wziąć na preferencyjnych zasadach kredyt z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz innych instytucji.

Ogromny efekt zostanie osiągnięty wtedy, gdy zaangażowane we współpracę polsko-ukraińską organizacje pozarządowe, instytuty naukowo-badawcze, organy administracji i inne jednostki organizacyjne, zamiast zajmować się obecnymi programami typu «mosty wschód-zachód», «pojednanie polsko-ukraińskie», «Ukraina i Polska razem w Europie», zajmą się najważniejszym – likwidacją przyczyn, a nie skutków problemów, w tym – bariery granicznej. Kiedy można będzie przekroczyć granicę choćby na górskim szlaku, w ciągu 10-ciu minut, bez kolejek i łapówek, integracja europejska Ukrainy, nabycie przez Ukraińców polskiego doświadczenia, dialog i pojednanie będą się odbywać samoistnie.

Akurat po dwu-trzech latach, wskutek otwarcia granic, rozpocznie się ogromny zwrost regionalnej gospodarki, jaka przestawi się już na zdrowe wykorzystanie przygranicznego położenia. Dodatkowe dochody budżetu państwa będą kierowane na obsługę kredytów. Jeśli kredyty zostaną przyznane na preferencyjnych zasadach i ich spłata będzie rozłożona na 15-20 lat, ryzyko tego, że reformę finansować będą podatnicy z Gdańska i Poznania (którzy przyzwyczaili się do twierdzenia, że to właśnie oni utrzymują «nieproduktywnych wschodniaków»), stanie się minimalnym.

Dochody

1. Zmniejszenie utraconych korzyści dla polskiej gospodarki i budżetu, spowodowanych przez przemyt – kilka mld hrywien.

2. Ogromny kapitał, doświadczenie, zasoby ludzkie, technologie i aktywność są zaangażowane w bezproduktywną grę: jedni zajmują się przemytem, inni z nim walczą. Kiedy znikną możliwości dla przemytu, okoliczności zmuszą najaktywniejszych przemytników zająć się działalnością, która jest co prawda mniej rentowna, ale za to tworzy wartość dodaną. W skrajnym przypadku, zamiast przemycać papierosy, niezamożni Ukraińcy mogą przywozić do Hałyczyny tańsze o połowę wołyńskie czy podolskie owoce i warzywa, sprzedawać je na rynkach Lwowa – miasta z bezzasadnie zawyżonymi cenami. Celnicy i pogranicznicy będą potrzebować mniejszej techniczno-finansowej pomocy państwa, a równocześnie będą oni w stanie lepiej zapobiegać poważnym przestępstwom (praniu brudnych pieniędzy, handlu ludźmi, bronią, antykami, narkotykami). Zarówno to pierwsze, jak i drugie, przyniesie gospodarce corocznie kilka – kilkanaście miliardów hrywien dodatkowego dochodu (chociaż przeważnie będą to ukryte korzyści).

3. Obecna sytuacja wywołuje ogromny demoralizujący efekt, zachęca ludzi do drobnej, a w konsekwencji – masowego przemytu. Stąd już tylko jeden krok do zorganizowanej przestępczości. Likwidacja przyczyn takiego stanu (podrożenie ukraińskich papierosów i spirytusu) zmniejszy przestepczość, co ma także swój wymiar finansowy.

4. Cło państwowe, jakie będą płacić osoby często przekraczające granicę, opłaty za ewentualne oficjalne usługi państwa w zakresie legalnego ekspresowego przekroczenia granicy, dodatkowe dochody budżetu Ukrainy ze zwiększenia akcyzy, dochody miejscowych budżetów z koncesji na sprzedaż papierosów i alkoholu w strefie przygranicznej (patrz: «Przygraniczny eksperyment», część 5) – są to ogromne środki, które Ukraina możebezpośrednio skierować na realizację «Strategii...».

5. Pośrednie korzyści dla gospodarki wskutek: rozwoju turystyki, transportu, legalnego handlu, współpracy gospodarczej, zwiększenia atrakcyjności gospodarczej pogranicza, innych efektów, pojawią się w średniookresowej perspektywie i będą gwarancją spłaty długoterminowych kredytów – głównego źródła finansowania «Strategii...».

Część druga

Strategia dŁugofalowa dla Ściany Wschodniej

Brak kompetentnych kadr do obsługi strategicznego ukraińskiego kierunku

Kompetentnych kadr nie ma, a Polska zupełnie się tym nie przejmuje. Zamiast ekspertów od spraw Ukrainy, którzy znają język ukraiński i angielski, w placówkach dyplomatycznych, w działach współpracy z zagranicą, redakcjach i NGO pracują eksperci od spraw... Rosji. Sytuacja, kiedy ludzi posługujących się rosyjskim i obeznanych w rosyjskich realiach uznaje się za kompetentnych również w sprawach Ukrainy, zupełnie nie pasuje do padających ze strony Warszawy deklaracji o sprzyjaniu niezależności i zachodnioeuropejskiego wyboru Ukrainy. Polacy, orientując się na współpracę z perspektywiczną Ukrainą, uczą się od zera... języka rosyjskiego, który ponadto jest o wiele trudniejszy, niż ukraiński. Właśnie takim osobom powierza się pracę z ukraińskojęzyczną informacją oficjalną i tłumaczenie ukraińskich tekstów na inne języki. Nic dziwnego, że wskutek pracy na strategicznym ukraińskim kierunku polskiej polityki zagranicznej osób niekompetentnych, okazuje się ona całkowitą porażką w skali makro- i mikroekonomicznej. Osoby, które nie uważają za celowe nauczyć się języka ukraińskiego, tym bardziej nie będą zwracać uwagi na problemy współpracy regionalnej i na kolejki na granicy. Praktyka – przede wszystkim, bierność polskiej dyplomacji na Ukrainie w sprawach granicy, doskonale potwierdza te słowa.

Lublin – ośrodek formowania i realizacji polskiej polityki wschodniej

Naturalnym centrum Wschodniej Polski jest Lublin, z jego potencjałem naukowym, kulturalnym i ekonomicznym, zdolnymi i otwartymi ludźmi, którzy doskonale znają i rozumieją realia Ukrainy i Białorusi (czego nie można powiedzieć o Warszawie).

Naturalnym czynnikiem rozwojowym Lublina jest nastawienie się na współpracę całego regionu z Ukrainą i Białorusią. Właśnie tu mają mieścić się najważniejsze instytuty badawcze, organizacje pozarządowe, centrum nauki i egzaminowania języka ukraińskiego. Polska polityka wschodnia i współpraca z Ukrainą będą skuteczniejsze, jeśli formułowane będą właśnie w Lublinie, a nie w odgrodzonych od realnego świata i zwykłych ludzi biurowcach stołecznej Warszawy. Równocześnie Lublin powinien pełnić funkcje metropolitarne w stosunku do obszaru województw: Lubelskiego, Podkarpackiego, a częściowo też: Świętokrzyskiego i Podlaskiego. A mają to być tereny znacznie bogatsze niż obecnie, dzięki dynamicznemu rozwojowi turystyki i handlu przygranicznego. Lublin nie jest więc skazany na prowincjonalność, ale może być ośrodkiem równorzędnym w stosunku do takich miast, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław.

Jednak najpierw należy zapewnić Lublinowi warunki uczciwej konkurencji w walce o rozmieszczenie instytucji tego charakteru i rangi, jak np. Ośrodek Studiów Wschodnich – tym bardziej, że są one finansowane przez polskiego podatnika. Należy zerwać z centralizmem i usunąć inne sztuczne powody, dla których prawie wszystko, co ogólnopolskie, ma swoją centralę w stolicy.

Perspektywy dla młodzieży ze Wschodniej Polski

Problemem Ściany Wschodniej jest wysokie, ukryte bezrobocie i niewielkie perspektywy awansu społecznego w swoim regionie. Zniechęca to młodzież do podejmowania studiów. Nie widzą oni (lub ich rodzice) sensu podejmowania tego wysiłku, który niejednokrotnie przewyższa ich możliwości finansowe, kiedy znacznie łatwiej jest nastawić się na łatwy zarobek pogranicznika albo «mrówki», czy też wzbogacić się dzięki kooperacji z przemytnikami.

Przynajmniej niektórym z tych ludzi należy pokazać inną perspektywę. Należy umożliwić młodym Polakom bezpłatne studia na kilku prestiżowych ukraińskich uczelniach (Kyjewo-Mohylańska Akademia, Instytut Miżnarodnych Widnosyn, Uniwersytet im. Tarasa Szewczenki, uczelnie Lwowa i Łucka). Nie jest żadnym problemem podpisanie i wykonywanie odpowiedniej umowy międzynarodowej z Ukrainą, która umożliwi to przynajmniej określonej liczbie osób z Polski. Dzięki temu Polska nareszcie będzie miała wykształcone kadry, które w skuteczniejszy niż obecnie sposób obsługiwać będą strategiczny ukraiński kierunek – w dyplomacji, gospodarce i polityce, jak również w organizacjach pozarządowych.

W wyniku realizacji tej strategii, mieszkańcy Ściany Wschodniej otrzymają wyraźny sygnał: na osoby wykształcone w Lublinie, Lwowie, Kijowie czy Łucku pod kątem przyszłej współpracy z Ukrainą (a nie z «obszarem rosyjskojęzycznym», jak dotychczas), będzie czekała atrakcyjna i dobrze opłacana praca w ośrodkach badawczych, NGO, administracji, placówkach dyplomatycznych, redakcjach, prywatnych firmach.

Z drugiej strony, kiedy w tych wszystkich instytucjach będą nareszcie pracowały osoby kompetentne, możliwym stanie się pełne wykorzystanie ogromnych możliwości, jakie daje «strategiczne partnerstwo» Polski i Ukrainy. Jednym słowem, decyzje polskich urzędników – absolwentów «Mohylanki», będą bardziej racjonalne i udane niż tych, którzy z komsomolskich czasów wynieśli dobrą znajomość języka rosyjskiego, albo czyja «kompetentność» w sprawach «Wschodu» wynika z częstych wyjazdów do Moskwy w przeszłości. Ci polscy absolwenci ukraińskich prestiżowych uniwersytetów zapewnią Polsce udane decyzje oraz wykorzenienie stereotypów, jak np. «Ukraina – kraj rosyjskojęzyczny» (czyli azjatycki). Będą oni traktować wschodniego sąsiada jak każdy inny kraj centralnoeuropejski, nie mniej «europejski», niż Czechy i Słowacja. Dla takich osób, kolejki na granicy czy brak możliwości pieszego jej przekraczania, nie będą «czymś oczywistym» («bo to przecież granica w s c h o d n i a!), ale problemem, który należy niezwłocznie rozwiązać. Bezsprzecznie, wszystko to będzie sprzyjać szybkiemu wzrostowi gospodarczemu pogranicza. Należy podkreślić, że dla osiągnięcia tego efektu wystarczy skierować na studia na Ukrainie już 200 osób, aby po 5-6 latach, już na wpływowych posadach, nadały one współpracy z Ukrainą zupełnie nowe, konkretne, europejskie oblicze – bez dominowania pustych deklaracji i stereotypu «wiecznie biednej» Ukrainy.

Wprowadzenie zmian w praktyce

Bezpłatne studia Polaków na Ukrainie

Warszawa powinna przeprowadzić z Kijowem negocjacje na temat bezpłatnych studiów na Ukrainie do stu polskich obywateli rocznie. Przy czym po trzech latach, kiedy najpilniejsze kadrowe braki zostaną pokonane, ilość tę można będzie zmniejszyć stosownie do potrzeb. Należy mieć na względzie, że przed pierwszymi absolwentami rzeczywiście będzie się rozpościerać świetlana przyszłość, jednak w ciągu czterech-sześciu lat tę niszę całkowicie wypełni kilkaset wykwalifikowanych specjalistów – dla następnych pracy już nie będzie. Należy też ograniczyć ilość uczelni, w których Polacy będą mogli bezpłatnie zdobywać wykształcenie - tylko do tych, co do których nie ma wątpliwości co do braku w nich powszechnego łapówkarstwa (przede wszystkim – «Mohylanka», Instytut Miżnarodnych Widnosyn, Narodowy Uniwersytet Lwowski im. Iwana Franki). Trzeba również zadbać o to, aby równomiernie «rozmieścić» studentów na różne specjalności (ale tylko te, na które rzeczywiście jest potencjalny popyt).

Praca dla polskich absolwentów ukraińskich uczelni

Jednak nie wystarczy wykształcić kompetentne kadry – trzeba też wprowadzić takie mechanizmy, aby właśnie oni mogli pracować na ściśle powiązanych z Ukrainą stanowiskach. Większość wewnętrznych regulacji różnych urzędów i organizacji pozarządowych bezpośrednio nakłada na kandydatów do pracy na «ukraińskiej» posadzie, obowiązek posługiwania się językiem rosyjskim. Dotyczy to, między innymi, chętnych do pracy w Służbie Celnej i Straży Granicznej, w placówkach dyplomatycznych, natomiast w działach współpracy z zagranicą urzędów czy przedsiębiorstw przeważnie wymagana jest znajomość angielskiego plus jednego z następujących języków: niemiecki, francuski, hiszpański albo rosyjski. To samo dotyczy kryteriów przyjęć studentów i doktorantów na studia semestralne na Ukrainie, staże, konferencje i inne atrakcyjne przedsięwzięcia. Uznanie języka rosyjskiego za «międzynarodowy» i ignorowanie ukraińskiego, na pierwszy rzut oka jest jedynie drobnym problemem, który wynika ze specyficznego biurokratycznego przyzwyczajenia i stereotypów. W rzeczywistości taka praktyka jest bardzo niebezpieczna, jeśli chodzi o polskie strategiczne interesy. W obecnych warunkach, absolwent «Mohylanki» nie zostanie przyjęty do pracy tylko dlatego, że nie zna rosyjskiego. Zniechęca to Polaków do podejmowania studiów na Ukrainie, natomiast zachęca do studiowania w Moskwie i Sankt Petersburgu. Właśnie ze względu na to należy ustalić jednoznaczną zasadę: w przypadku stanowisk czy przedsięwzięć powiązanych ze współpracą polsko-ukraińską, polski absolwent ukraińskiego uniwersytetu w żadnym wypadku nie może przegrać z osobą, która nie zna ukraińskiego.

Egzamin państwowy z języka ukraińskiego jako obcego

Należy jak najszybciej przeprowadzić polsko-ukraińskie konsultacje w celu wprowadzenia egzaminu państwowego ze znajomości języka ukraińskiego jako obcego. Razem z tym, należy stworzyć, w oparciu o bazę akademicką Lublina, infrastrukturę, która zapewni wszystkim chętnym Polakom możliwość nauki języka ukraińskiego jako obcego, podszlifowanie tej znajomości, przygotowanie do egzaminu państwowego i zdanie tego egzaminu. Jest to ważne, gdyż w Polsce już dziś jest popyt na specjalistów z zakresu współpracy polsko-ukraińskiej, dla których znajomość języka ukraińskiego jest niezbędna, lub przynajmniej korzystna. Jak widać, obiektywny popyt na naukę, pogłębienie znajomości i zdobycie certyfikatów z języka ukraińskiego, nie jest zaspokojony. Wywołuje to negatywne skutki dla biznesu i administracji.

Język ukraiński zamiast rosyjskiego w polskich szkołach

Z czasów komunistycznych w Polsce zachowała się praktyka obecności języka rosyjskiego we wszystkich szkołach i uczelniach, jako jednego z czterech-pięciu podstawowych języków obcych. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy znaczenie Rosji jest dla polskiego biznesu i rynku pracy bez porównania mniejsze, niż Szwecji, Czech czy Norwegii, a mimo to nauczenie się języków tych krajów w polskich szkołach nie jest możliwe. Głównym argumentem młodzieży ze wschodniej Polski, dlaczego wybrali oni właśnie język rosyjski, jest przekonanie, że za wschodnią granicą znajdują się «rosyjskojęzyczne» Ukraina i Białoruś. Jest to skrajnie nieracjonalna i szkodliwa praktyka, jeśli na nią spojrzeć z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej. Dlatego wydaje się niezbędnym stopniowe wprowadzenie we wszystkich szkołach i uczelniach Lubelszczyzny i Podkarpacia języka ukraińskiego tak, aby przed każdym uczniem i studentem powstała możliwość jej nauki. Przy tym powszechność nauki języka ukraińskiego będzie zależeć jedynie od rzeczywistego popytu na niego.

Nowa strategia rozwoju pogranicza

Strefa przygraniczna

Największe szanse na sukces mają miejscowości znajdujące się w dziesięciokilometrowej strefie przygranicznej. Jest tak dlatego, że pewne kategorie towarów, wbrew ogólnej tendencji, są w Polsce tańsze niż za wschodnią granicą. W przypadku wcielenia w życie niniejszej «Strategii», nareszcie otworzą się możliwości legalnej i swobodnej sprzedaży Ukraińcom polskich wyrobów mięsnych, innych produktów rolnych, elektroniki itp. Właśnie to rozwiąże problemy bezrobocia i biedy w strefie przygranicznej, czego dowodem jest analogiczny słowacki przykład.

Z drugiej strony, mieszkańcy strefy przygranicznej będą w stanie co tydzień i częściej robić zakupy na Ukrainie, gdzie tańsza jest większość podstawowych produktów spożywczych. Nie będą oni stać w kolejkach i płacić łapówki. Wskutek efektu niższych cen, realne dochody miejscowych mieszkańców wzrosną co najmniej o 20%.

Przygraniczne miasta powiatowe

Przygraniczne miasta powiatowe (Jarosław, Tomaszów) również mogą aktywizować się wskutek zrealizowania niniejszej «Strategii...». Przede wszystkim, na tutejsze bazary będą przyjeżdżać ukraińscy handlarze – ale już nie przemytnicy-spekulanci, tylko sprzedawcy ukraińskiego keczupu, owoców morza, herbaty, kawy, warzyw, owoców, itp. Ceny, oczywiście, będą wyższe, niż bezpośrednio na Ukrainie, dlatego właśnie do Rawy Ruskiej, a nie do Tomaszowa, będzie przyjeżdżać na zakupy większość klientów. Ale nie wszyscy. Zapracuje zwykły rynkowy mechanizm, każdy znajdzie dla siebie własną niszę. Jeśli należycie wyposaży się tutejsze «ukraińskie bazary», to będą one mogły stać się ważnym czynnikiem rozwoju niezamożnych i niewielkich miast powiatowych pogranicza.

Ośrodki turystyczne

Nie zawsze prawdziwym jest stereotyp «biednego Ukraińca i zamożnego Polaka». W Bieszczadach jest na odwrót – niezamożni polscy mieszkańcy wyczekują przyjazdu bogatych gości ze Lwowa, Kijowa i Odesy. W zimowych kurortach, przede wszystkim w Ustrzykach Dolnych, stanowią oni 90% ogólnej ilości turystów. Właśnie dlatego miejscowe samorządy oburzają się na Straż Graniczną, jaka bezpodstawnie długo przeprowadza odprawy w przejściu granicznym Krościenko-Smilnycia, doprowadzając do bankructwa wielu gospodarzy.

Lwów jest położony blisko granicy, dlatego jednodniowe tanie wycieczki do Przemyśla, Zamościa, Krasiczyna i w Bieszczady, jak również dwudniowe do Nałęczowa, Lublina, Kazimierza Dolnego i Sandomierza, powinny być stałym elementem oferty każdego lwowskiego biura turystycznego. Polepszyłoby to znacznie atrakcyjność Lwowa jako ośrodka turystycznego dla gości z Centrum, Wschodu i Południa Ukrainy, a także Białorusi, Mołdowy i Rumunii. Przyjeżdżali by oni do Lwowa nie tylko dla samego zwiedzania miasta, ale też dlatego, że za dodatkową opłatę 40-70 hrn mieliby oni możliwość zwiedzenia fragmentu atrakcyjnego dla nich sąsiedniego kraju. Przykładem takiej korzystnej dla wszystkich kooperacji jest Zakopane, gdzie na każdym rogu można natrafić na reklamę jednodniowych wycieczek w słowackie kurorty i jaskinie za jedyne 50 złotych.

Perspektywa dla Przemyśla, Zamościa i Chełma

Co dotyczy byłych miast wojewódzkich, to tu wiele myśleć nie trzeba. Wystarczy spojrzeć na ich profesjonalnie przygotowane strategie rozwoju. Centra logistyczne, terminale przeładunkowe, obsługa polsko-ukraińskiego biznesu, turystyka, handel przygraniczny... Dla realizacji ich strategii brakuje tylko jednego – otwartej granicy. Z całą resztą te miasta doskonale sobie radzą, odbierając Lublinowi część jego metropolitarnych funkcji (wyższe uczelnie, organizacje pozarządowe, biznes). Taka zdrowa konkurencja wszystkim wyjdzie na dobre.

CZĘŚĆ TRZECIA

NOWA JAKOŚĆ POLSKIEJ DYPLOMACJI

Polska dyplomacja jest współodpowiedzialna za istnienie «nowej żelaznej kurtyny» i niektórych problemów gospodarczych Ukrainy

Polska dyplomacja posiada formalne i faktyczne środki, za pomocą których mogła przynajmniej wnieść wkład w rozwiązanie problemy «żelaznej kurtyny». Jednak dyplomaci nie wykorzystali tego, woleli całkowicie zignorować problem («to nie do nas»).

Na dzień dzisiejszy, działalność dyplomatów koncentruje się na wydawaniu wiz, organizacji programów kulturalnych i niesystematycznej pomocy ukraińskim Polakom (czyli takiej, jaka częściowo kompensuje skutki ich ciężkiego położenia, ale nie przyczyny). Jest to skrajnie nieodpowiedzialna i nieefektywna polityka. Dyplomaci powinni przede wszystkim skoncentrować swoją aktywność na zbadaniu systemowych, głębokich przyczyn podstawowych problemów współpracy polsko-ukraińskiej na poziomie regionalnym (bieda ukraińskich Polaków, niewielkie zainteresowanie Polaków perspektywiczną Ukrainą, w porównaniu z Irlandią i Niemcami, nieobecność na Ukrainie studentów i pracowników z Polski w sytuacji, kiedy na wpływowych stanowiskach w Kijowie pracują Amerykanie, Francuzi czy Niemcy, fizyczna bariera w komunikacji Polaków z Ukraińcami, co rujnuje współpracę naukową i biznesową itp.). Na podstawie takich badań powinien był być stworzony raport zawierający propozycje reform, jaki został by uznany za podstawę polskiej polityki odnośnie Ukrainy.

Polskie służby dyplomatyczne uznają obecne realia za naturalne zjawisko. Nie potrafią sobie one wyobrazić sytuacji, kiedy mieszkańcy Wschodniej Polski będą masowo studiować we lwowskich i kijowskich uczelniach z tego względu, że polscy specjaliści są na Ukrainie cenieni, mogą tu zarobić więcej, niż w Polsce. Właśnie taka sytuacja miała miejsce nad Wisłą, kiedy na tle ogólnego zubożenia lat 90-tych, wpływowe stanowiska w Warszawie zajmowali Belgowie, Francuzi czy Niemcy. Nie konkurowali oni z Polakami, a jedynie zajmowali rynkową niszę, natomiast zjawisko to miało niebagatelny pozytywny wpływ na polską gospodarkę. Polskim dyplomatom jest obojętne, że na Ukrainie te możliwości nie są wykorzystywane, czego przejawem jest choćby tolerowanie przez nich restrykcyjnej polityki antyimigracyjnej Ukrainy w odniesieniu do obywateli RP, czy ustawowego zakazu przyjmowania polskich obywateli na bezpłatne (albo za opłatą niższą, niż 1500 USD rocznie) studia w uczelniach państwowych Ukrainy, przy jednoczesnej liberalnej polityce Polski w odniesieniu do Ukraińców.

Populistyczna polityka pomocy ukraińskim Polakom

Zdaniem polskich dyplomatów, pomoc ukraińskim Polakom – to przede wszystkim kosztowne programy kulturalne i centra kulturalno-edukacyjne, jakie obchodzą się polskim podatnikom bardzo drogo. Przy tym uznają oni za aksjomat twierdzenie, niby sytuacja ukraińskiego Polaka z definicji musi być gorsza, niż obywatela RP. «Zapominają» oni przy tym, że to właśnie ukraińscy Polacy posiadają ogromny niewykorzystany potencjał, jakiego nie mają obywatele RP – kraju z 20% bezrobociem.

Mianowicie, lwowscy Polacy mogą wynajmować pokoje turystom (przede wszystkim studentom) za 20-30 hrn za dobę, zakładać agencje turystyczne nastawione na obsługę gości z Polski, zajmować się tłumaczeniami językowymi, wydawać informatory o Ukrainie i Polsce dla turystów i przedsiębiorców (odpowiednio, z Polski i Ukrainy), pośredniczyć w nawiązywaniu kontaktów biznesowych pomiędzy polskimi i ukraińskimi partnerami, organizować komercyjne kursy języka polskiego jako obcego (na co jest ogromny popyt, zwłaszcza w Kijowie), pracować jako przewodnicy wycieczek, obsługiwać polsko-ukraińskie konferencje, sympozja, seminaria i inne imprezy, jakich na Ukrainie nie brakuje. W końcu, «Domy polskie» mają stać się profesjonalnymi instytutami promocyjno-kulturalno-edukacyjno-badawczymi i biznesowymi, które będą zarabiać ogromne pieniądze dzięki wykorzystaniu szczególnej mody na Polskę, której nie wolno zignorować.

Oczywiście, aby ukraińscy Polacy mogli wykorzystać te bezsprzeczne możliwości, należy im w tym pomóc. Właśnie to jest zadaniem polskich placówek dyplomatycznych. Jednak dyplomaci, zamiast popierać aktywność gospodarczą i samodzielność ukraińskich Polaków, uczą ich czegoś przeciwnego – wegetowania i korzystania z cudzej pomocy.

Aby ukraińscy Polacy mogli zdobyć niezbędne kwalifikacje, muszą oni przede wszystkim lepiej zapoznać się z Polską, powinni oni swobodnie do Polski wjeżdżać i przebywać tam – bez wizy i oczekiwania w ogromnych kolejkach. Między innymi, trzeba nareszcie stworzyć ustawę «O statusie prawnym zagranicznego Polaka», która będzie naśladować analogiczną ustawę Ukrainy o zagranicznych Ukraińcach.

Bierność polskich dyplomatów w sprawach granicznych

Może dziwić, że oczywiste problemy na granicy, nieprzerwane wymuszenia łapówek od polskich obywateli i poniżanie na granicach godności polskich turystów, studentów, dziennikarzy, działaczy kultury i nauki, pozostaje poza uwagą lwowskiego konsulatu. Na stronie internetowej tej instytucji nie znajdą Państwo jakiejkolwiek wzmianki o tych sytuacjach, podczas gdy dyplomaci szeroko informują społeczeństwo o takich «istotnych» sprawach, jak spotkanie Konsula z Polonią z okazji Bożego Narodzenia, czy o «romantycznym wieczorze w domu poetów».

W grudniu 2005 roku autor tej publikacji przekazał Konsulatowi, z dotrzymaniem procedury administracyjnej, poprzednią wersję niniejszej «Strategii...» z propozycjami konkretnych zmian wizowych. W szczególności, była mowa o zastosowaniu przez Konsulat słowackiego modelu przyznawania wiz i systemu kar za przestępstwa celne, który pozwala na likwidację drobnego przemytu i blokowania granicy przez «mrówki». Mimo iż Konsul oficjalnie uznał nasze propozycje za cenne, Konsulat do tej pory nie odpowiedział na nadesłane mu zapytanie, czy pracownicy dyplomatyczni pojechali zaznajomić się osobiście z pozytywnym zakarpacko-słowackim przykładem i czy zrobili oni jakieś wnioski odnośnie celowości utrzymywanie obecnego systemu, kiedy skuteczność modelu słowackiego jest oczywista.

CZĘŚĆ CZWARTA

STRATEGIA ROZWOJU REGIONU LWOWSKIEGO SKIEROWANA NA ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW SOCJALNYCH

1. Przygraniczny eksperyment w Rawie Ruskiej

Wyprowadzenie handlu papierosami i alkoholem poza granice miasteczka

Przy współpracy z władzami okręgu (LOPA) można wprowadzić w Rawie Ruskiej i okolicznych wioskach modelową «strefę zdrowego handlu przygranicznego», która udowodni wszystkim, że handlować z Polakami jednak można inaczej.

Będzie to trochę kosztować, ale warto to zrobić choćby ze względu na naukowo-poznawczy charakter przedsięwzięcia. Rawa Ruska nadaje się do eksperymentu najlepiej, ponieważ ma być tu otwarte w bieżącym roku nowoczesne przejście graniczne, same miasteczko jest bardzo małe – ale jednak nie jest to wieś, a położone jest ono obok samej granicy, z wyjściem na duże ośrodki miejskie Zamość i Lublin.

Na podstawie rozporządzenia LOPA, w Rawie Ruskiej i okolicy zabraniano by sprzedaży papierosów i napojów spirytusowych w tym samym pomieszczeniu, co inne towary. Sprzedaż towarów objętych akcyzą dozwolono by jedynie w kilku wyznaczonych okręgową administracją punktach, na podstawie licencji. Przy czym licencje sprzedawano wy na przetargu. Wszystko to byłoby zrobione w taki sposób, aby przeciętne ceny w tych tytoniowo-alkoholowych sklepach stanowiły średnią cen polskich i ogólnoukraińskich.

Doprowadzenie Rawy Ruskiej do ładu

Za państwowe pieniądze należy doprowadzić miasteczko do ładu, wyremontować drogi i budynki, posadzić drzewa, stworzyć stylowy park itp. Część środków na ten cel będzie pochodzić z opłat za licencje na sprzedaż wódki i papierosów, reszta – z budżetu okręgu, pomocy Norweskiego Mechanizmu Finansowego i innych funduszy Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Równocześnie władze okręgu będą aktywnie stymulować (za pomocą kredytów, grantów, preferencji podatkowych i inwestycji) tworzenie w mieście supermarketów, restauracji, salonów fryzjerskich, klinik stomatologicznych i wszystkich innych obiektów, jakie będą oferować te usługi, które są tradycyjnie tańsze niż w Polsce. Aktywność Rady okręgu miałaby koncentrować się na wydzieleniu pewnego terytorium (kwartału komercyjnego), uzbrojeniu terenu, budowie sieci dróg lokalnych, podziale gruntów. Warto zaznaczyć, że LOPA inwestowałaby w ziemię, która na dzień dzisiejszy jest nic niewarta, natomiast sprzedawać będzie inwestorom gotowe działki jednego z najbardziej perspektywicznych miast Ukrainy (takim stanie się ona wskutek realizacji programu). Pozwoli to na spłacenie kredytów, jakie LOPA zaciągnie na realizację inwestycji.

Wspieranie handlu towarami nieakcyzowymi

Wyprowadzenie papierosów i wódki z miasta zmusi właścicieli supermarketów do zwrócenia uwagi na wszystkie inne towary, które również są tańsze i nie mniej jakościowe, niż w Polsce. Chodzi m. in. o keczup, herbatę, kawę, konserwy, makaron, owoce morza (większość produktów typu «suszone kalmary» Polakom jest zupełnie nieznana), dżem, wodę mineralną, napoje bezalkoholowe, piwo, wino. Z wykorzystaniem współczesnych metod marketingowych i analizy rynku, właściciele będą identyfikować wszystko to, co może być atrakcyjne dla Polaka, a następnie będą oni znakować i reklamować te towary.

Istota projektu leży w tym, aby mieszkańcy Zamościa czy nawet Lublina, co tydzień jeździli na tradycyjne zakupy do Rawy Ruskiej, przy czym alkohol i papierosy niekoniecznie mają dominować. Istotne jest przy tym, aby celnicy nie przeszkadzali w tym procederze, który jest całkowicie legalny i właśnie «europejski». Przekroczenie granicy ma trwać nie dłużej, niż pół godziny.

Zatrudnienie mieszkańców terenów wiejskich rejonów żółkiewskiego, sokalskiego i jaworiwskiego

Polacy wiedzą, że w ukraińskich wioskach, domowym sposobem produkowane są bardzo smaczne i zdrowe potrawy, ciasta, sałatki i bardziej trwałe produkty (miód, dżem, bryndza, masło, marynowane i suszone grzyby). Wszystko to już dziś można tanio kupić na halickich bazarach. W całej Europie takie regionalne produkty są obiektem narodowej dumy, są one szeroko reklamowane, uważa się je za wizytówkę regionu, element miejscowej specyfiki i tradycji. Na Ukrainie na odwrót, nie zwraca się uwagi na ten atut.

Mianowicie, bezrobotni mieszkańcy pogranicza, zamiast w poniżający sposób przenosić papierosy, powinni zająć się właśnie takim domowym wytwórstwem regionalnych produktów (albo produkować surowce, zbierać jagody i grzyby, pracować w rawa-ruskich sklepach i innych obiektach). Poza tym, dużą popularnością cieszy się w Polsce ukraińska twórczość ludowa i rzemiosło (koszyki, wyszywanki, ozdoby świąteczne), czym też powinni zająć się ci, których «brutalnie» pozbawi się możliwości wegetacji dzięki przemycie. Dla takich osób w Rawie Ruskiej ma być stworzony, za państwowe pieniądze, specjalny bazar, z porządnymi straganami i nowoczesnym higienicznym oprzyrządowaniem. Tam na początku okoliczni mieszkańcy nie musieliby uiszczać opłat i podatków, jedynie po trzech latach rynek stałby się komercyjnym. Do tego czasu zdążyłby on, razem z całym miasteczkiem, wyrobić sobie znaną nawet na całą Polskę markę (byłby to ogólnokrajowy eksperyment, o Rawie Ruskiej pisali by wszyscy). A to, swoją drogą, gwarantowałoby opłacalność ekonomiczną zajmowania się pracą domową, ogrodnictwem, wyszywaniem itp.

Ponieważ uprawiane w przydomowych ogródkach warzywa i owoce, jak i nazbierane przez bezrobotnych jagody i grzyby, są o wiele tańsze, niż w Polsce, je również sprzedawano by Polakom na słynnym rawskim rynku. Część mieszkańców przygranicznych rejonów sprzedawałaby te wyroby na bazarach w Polsce (Tomaszów, Zamość, Lublin), przy czym po wyższych cenach i w znacznie mniejszej skali.

Pozytywny wynik eksperymentu pozwoli na rozszerzenie go na całe pogranicze

Wynik: bez papierosów i wódki wszyscy doskonale się obchodzą. Polacy przyjeżdżają tu nie tylko na zakupy, ale i skorzystać z usług stomatologa, fryzjera i krawca, naprawić odzież i obuwie. Jednak żeby kupić trochę tańszą wódkę i papierosy, zmuszeni są oni pojechać jeszcze dziesięć kilometrów. A w związku z tym mają okazję dorobić sobie także mieszkańcy bardziej oddalonych wsi. Ale nie wszystkim chce się jechać, a niektórzy wracają ze Lwowa i zapomnieli zrobić zakupy – ci skorzystają z usług licencyjnych sklepów w pobliżu granicy. Warto dodać, że na granicy surowo karano by za udowodniony przemyt. W rezultacie, rozmiary przemytu zmniejszą się, natomiast wpływy z podatków, na odwrót – wzrosną.

Pozytywny przykład Rawy-Ruskiej uświadomi wszystkim, że stereotypy na temat granicy są stworzone sztucznie, a zarabiać na bliskości granicy znacznie bardziej opłaca się uczciwie i legalnie. Szybko ten przykład rozpowszechni się na cały odcinek pogranicza. Potrzeba tylko jednego – chęci, bo nawet pieniądze na takie projekty przy dobrych chęciach się znajdą.

2. Uwarunkowania rozwoju turystyki na Lwowszczyźnie

Uwarunkowania pozycjonowania Lwowszczyzny na rynku turystycznym z uwzględnieniem prosocjalnego ukierunkowania «Strategii...»

Profil turystyczny Zachodniej Ukrainy i Słowacji w odniesieniu do gości z Polski mają ze sobą wiele wspólnego:

– przeważają jednodniowe i weekendowe wycieczki; dosyć popularne jest wykorzystanie tradycyjnych dni świątecznych, kiedy jest 4-5 dni wolnego i chce się pojechać gdzieś blisko – na spontanicznie zaplanowaną wycieczkę,

– przeważa kosztowa motywacja wycieczek, jeżdżą przeważnie studenci, średniozamożni i raczej młodzi ludzie, którym zależy na niskich cenach, nie przeszkadza niewysoki komfort i inne niedociągnięcia. Dla nich swoista «dzikość» Hałyczyny w porównaniu z zachodnimi standardami jest nawet atrakcyjna, jest to coś niezwykłego, co pozwala zapomnieć o codzienności,

– przyjeżdżają niezwyczajni ludzie, którzy preferują aktywny wypoczynek , nawet nieco szalony i nieprzewidywalny,

– nierzadko Polacy jeżdżą na Zachodnią Ukrainę i Słowację w celu «odreagowania», odbycia imprez towarzyskich, wypicia tanich, wysokiej jakości i charakterystycznych jedynie dla Słowacji lub Ukrainy wyrobów alkoholowych i piwa, przywiezienia kilku butelek do domu,

– większość potencjalnych turystów jest gotowa zapłacić za nocleg 25-35 hrn, nie więcej, za to nie mają oni nic przeciwko wynajmowania pokoju w prywatnych mieszkaniach,

– duże perspektywy rozwoju turystyki rowerowej,

– decydującymi są czas i cena, dlatego skrócenie czasu odpoczynku o sześć-osiem godzin zmarnowanych na granicy (w sytuacji, kiedy jest to maksimum trzydniowa wycieczka), jak również dodatkowe nieprzewidziane wydatki 100-200 hrn (na przykład, na przejazd granicy poza kolejką, na taksówkę) – niedopuszczalne.

Oczywiście, słowacki rynek turystyczny znajduje się na znacznie wyższym poziomie rozwoju, niż zachodnioukraiński. Między innymi, są tam rozwinięte górskie kurorty narciarskie zbudowane w stylu alpejskim, doskonała infrastruktura, źródła geotermalne i aquaparki, itp. Wiele kurortów orientuje się na zamożnych turystów z całego świata. Ale obok nich są też zapyziałe wioski, które niczym nie różnią się od ukraińskich. Byłyby one zupełnie pogrążone w biedzie, gdyby nie turyści z Polski.

Wybór segmentu rynku turystycznego, na jaki się orientujemy

Kiedy Zachodnia Ukraina zapełni się mało- i średniozamożnymi polskimi turystami, to już to zjawisko samo w sobie doprowadzi do zwiększenia dochodów ludności miejscowości turystycznych co najmniej o połowę. Warto mieć na uwadze, że zamożny turysta raczej skorzysta z usług korporacji, czterogwiazdkowych hoteli i restauracji będących własnością oligarchów i zagranicznych inwestorów, podczas gdy studenci i średniozamożni Polacy będą wynajmować pokoje u zwyczajnych niezamożnych mieszkańców Lwowa czy Karpat i będą korzystać przeważnie z usług małych i średnich rodzinnych ukraińskich firm. Właśnie ze względu na to Autor jest przekonany, że na obecnym etapie rozwoju Hałyczyny, Zakarpacia i w mniejszym zakresie Wołynia, jeżeli jesteśmy nastawieni przede wszystkim na pokonanie kryzysu socjalnego (a niniejsza «Strategia...» ma właśnie odpowiedzieć na pytania: czym mają się zajmować «mrówki», jeśli nie przemytem), należy orientować się właśnie na taki rodzaj turystyki i legalny handel przygraniczny.

Mało wymagający turyści, jakich będzie co roku ponad milion, mimo wszystko będą oczekiwali coraz większego komfortu i dodatkowych usług, chcieliby odwiedzić aquapark, zrobić zakupy w supermarkecie czy specjalistycznym turystycznym sklepie, korzystać z rozwiniętej infrastruktury turystycznej, mieć całodobową wodę bieżącą, itp. Oni się bez tego obejdą, ale mimo to niezrealizowany popyt na wyższy standard i dodatkowe usługi będzie mieć miejsce, on już nie będzie potencjalny, ale rzeczywisty, oczywisty i wysoki. A w takiej sytuacji właśnie przyjdą tu ukraińscy i zagraniczni inwestorzy (na przykład ze Słowacji), wybudują te imponujące obiekty, jakich w Hałyczynie brakuje. Jednym słowem, właśnie popyt będzie stymulować podaż, czyli bardziej rozwiniętą infrastrukturę. Dlatego niezrozumiałymi są uwagi urzędników, że otwarcie granicy nic w dziedzinie turystyki nie zmieni, bo infrastruktura jest niezadowalająca.

Wymagania co do jakości obsługi turystów w wybranym przez nas segmencie

Jak już wspomniano, należałoby orientować się przede wszystkim na mało- i średniozamożnych turystów z Polski, którzy przyjeżdżają na krótki okres. Będziemy się orientować na następujące produkty turystyczne: tanie noclegi i wyżywienie, wykorzystanie na pobyt na Ukrainie krótkich (dwu- i trzydniowych) przerw w pracy czy studiach, o stosunkowo niskim standardzie, ale pewnych. Nasza kategoria klientów nie lubi przykrych niespodzianek i informacyjnego chaosu. Odstraszają ich sytuacje, w których nikt nie wie gdzie, za ile, ile jeszcze przyjdzie czekać; kiedy są jakieś dodatkowe nieoczekiwane opłaty; kiedy niespodziewanie dowiadują się, że autobus w dany dzień nie kursuje, kiedy nikt nie wie gdzie się dowiedzieć o rozkładzie jazdy, gdzie kupić bilety, dowiedzieć się o cenie i wolnych miejscach. Naszej kategorii klientów przeszkadza przede wszystkim brak informacji turystycznej, a właściwie – jakiejkolwiek informacji, brak obcojęzycznych napisów na biletach kolejowych (czemu tam oprócz języka ukraińskiego jest rosyjski, a nie angielski?) i dworcach (prezentacja rozkładu jazdy pociągów i sam system funkcjonowania ukraińskich kolei znacznie się różnią od tego, do czego przyzwyczaili się Polacy i osoba będąca tu po raz pierwszy w żaden sposób nie jest w stanie się w tym wszystkim zorientować, a w kasie nikt tego nie wytłumaczy). Ogromne problemy i irytację nawet tolerancyjnych polskich studentów wywołuje niezrozumiałe ukraińskojęzyczne menu w restauracjach, kawiarniach i barach. Warto wiedzieć, że ci mało wymagający proukraińscy Polacy ze zrozumieniem odnoszą się do tych niedogodności Lwowa, które wynikają z biedy (brak wody, przestarzała infrastruktura), ale nie będą tolerować zaniedbań, spowodowanych niedbalstwem mieszkańców.

Należy stwierdzić, że podaż produktów, które spełniają wymienione powyżej wymagania, zupełnie nie dorównuje popytowi. Przede wszystkim brakuje we Lwowie (i innych miejscach) tanich moteli, hosteli i kempingów, nie ma bazy danych o wolnych miejscach, brak informacji turystycznej. Polacy rzeczywiście chcą odwiedzać Zachodnią Ukrainę (przede wszystkim ze względu na geograficzną i językowo-kulturalną bliskość oraz niskie ceny), są gotowi ścierpieć brak wody i inne niedogodności, ale nie mogą znaleźć niezbędnej informacji, która pozwoliłaby im zrealizować indywidualną wycieczkę na Ukrainę. Zorganizowane wycieczki są natomiast znacznie droższe, ich cena dorównuje lub nawet przewyższa wartość alternatywnych środkowoeuropejskich szlaków (Słowacja, cztery habsburskie stolice, itp.), podczas gdy jedynym rzeczywiście mocnym atutem Zachodniej Ukrainy są niskie ceny.

Nierozwinięty rynek Lwowszczyzny jako przeszkoda w realizacji «strategii»

Cena 20 hrn za taksówkę z centrum Lwowa na dworzec, 35 hrn za nocleg w niekomfortowych warunkach czy 40 hrn za obiad, są bezsprzecznie zanadto wysokimi. Przecież za identyczne usługi w Użhorodzie czy Kamieńcu Podolskim, ale również gdzieniegdzie we Lwowie (jeśli dobrze poszukać) przychodzi płacić o połowę mniej (!) – i jakoś są one opłacalne. Nadmiernie wysokimi, w porównaniu z Wołyniem i Zakarpaciem, są również ceny owoców i warzyw na lwowskich targowiskach. Takie ogromne różnice pomiędzy sąsiednimi miejscowościami, w jakich panują podobne warunki socjalne i ekonomiczne, świadczą o istnieniu ogromnego niewykorzystanego potencjału – dlatego właśnie tu, a nie w drobnym przemycie, leży droga do zatrudnienia części bezrobotnych hałyczan. Jeżeli niezamożni Ukraińcy, zamiast zajmować się przemytem, przywoziliby z Wołynia do Lwowa o połowę tańsze warzywa i owoce i sprzedawaliby je na miejscowych bazarach (co jest realną alternatywą dla przemytu), doprowadziłoby to do obniżenia cen i wzrostu efektywności gospodarowania. To samo można powiedzieć również o innych rodzajach działalności. Oznaczać to będzie wzrost dochodów realnych ludności o 10-20% i zmniejszenie kosztów działalności gospodarczej. Ale nie tylko to – obniżenie cen, zwiększenie asortymentu i jakości obsługi – to warunek konieczny realizacji programu turystycznego w wybranym segmencie rynku (mało- i średniozamożni turyści z Polski).

Prywatne pokoje wynajmowane turystom jako lokomotywa rozwoju socjalnego

Dosyć dużo niezamożnych lwowian mieszka w samym centrum miasta, w cennych z turystycznego punktu widzenia miejscach. Szczególnie osoby starsze (ale nie tylko one) posiadają wolne pokoje, które można by wynajmować turystom. Przy czym są pewne przeszkody w wykorzystaniu tych możliwości. Przede wszystkim, takie mieszkanie trzeba najpierw odpowiednio dostosować do potrzeb turystów, a to kosztuje kilka tysięcy hrywien, na co niezamożni lwowianie zupełnie nie mogą sobie pozwolić. Jednak nawet, jeśli takie inwestycje będą zrealizowane, to nie oznacza zupełnie, że turyści tu przyjadą. Między innymi, niezbędna jest reklama i informowanie o swoich usługach potencjalnych klientów, co znacznie przewyższa możliwości pojedynczej rodziny – tym bardziej, jeśli jest ona niezamożna.

Aktywizacyjno-socjalny program turystyczny

W celu przezwyciężenia tych barier na drodze do wykorzystania potencjału naszego segmentu rynku turystycznego, należy stworzyć specjalny program aktywizacyjny, który będzie pomagać niezamożnym Ukraińcom.

Przede wszystkim należy wyznaczyć granice terytorium objętego programem aktywizacyjnym. Ma to być centrum Lwowa i innych historycznych miast Lwowszczyzny (Zółkiew, Drohobycz), tereny górzyste, wioski w pobliżu atrakcyjnych jezior, rzek, lasów, itp. To ogólne terytorium należy podzielić na wirtualne działki i wyznaczyć potencjalną chłonność rynku tanich noclegów dla każdej z nich. Następnym krokiem będzie publiczne ogłoszenie przyjmowania wniosków na udział w programie aktywizacyjnym dla wyznaczonej ilości niezamożnych mieszkańców danej działki, których mieszkania spełniają podstawowe wymagania programu.

Uczestnicy programu otrzymają granty i niekomercyjne kredyty przeznaczone na wykonanie niezbędnych remontów w swoim mieszkaniu, w celu przystosowania go dla potrzeb turystów. Specjalni konsultanci będą decydować, czy dane mieszkanie może wziąć udział w programie oraz jakie zmiany i inwestycje trzeba zrobić, jak również będą monitorować wykonanie zobowiązań podjętych przez uczestników.

Po zrealizowaniu wszystkich niezbędnych remontów i innych zmian, uczestnik programu może proponować swoje usługi turystom. Ale przed tym należy jeszcze przejść specjalne przygotowanie i akredytację.

Jak już wspomniano, dla turystów, na jakich Lwowszczyźnie warto jest się orientować, najważniejszymi kryteriami jakości usług turystycznych są: dostępność cenowa, pewność i pełna obsługa informacyjna. Turysta ma jeszcze przed wyjazdem wiedzieć, dokąd jedzie, ile ta wyprawa będzie kosztować i czego tam oczekiwać (cały czas mowa idzie o wyjazdach indywidualnych). Pogodzi się on z brakiem całodobowej wody i innymi niedogodnościami, ale o tym ma się on dowiedzieć jeszcze w Polsce, natomiast cena bezsprzecznie musi być niska.

Na bazie wymienionych powyżej wymagań należy ustalić ogólne standardy, jakie będą obowiązkowe dla wszystkich uczestników programu. Na przykład, cena nie może przekraczać 25 hrn za noc. Może być skromnie – ale nie brudno, jak to się często zdarza. Musi być normalna i czysta pościel, a goście nie mogą bać się boso iść po pokoju. Są to przecież oczywiste rzeczy, a jednak polscy turyści czasem skarżą się, że to, co zobaczyli oni w «ukraińskim Piemoncie» przeszło wszelkie oczekiwania. I chociaż większość lwowskich gospodarzy to gościnni, uprzejmi i życzliwi ludzie, trzeba pamiętać, że są też osoby wykorzystujące nieświadomość turystów i żądają 100 hrn za przejazd taksówką dziesięciu km, albo 40 hrn za nocleg w strasznych warunkach. Właśnie oni zniechęcają Polaków do wyjazdów na Ukrainę.

Uczestnicy programu będą przechodzić bezpłatne szkolenia w zakresie obsługi turystów i savoir-vivre, jak również odbywać kursy języków obcych (polski, angielski, niemiecki).

Turystyczny system informacyjny

Uczestnicy programu aktywizacyjnego, jak również inni subiekci, po przejściu odpowiedniej akredytacji będą wniesieni do Centralnej okręgowej bazy danych. Tym zajmie się specjalny oddział centrum koordynacyjnego centrum aktywizacyjnego programu turystycznego we Lwowie. Cel systemu jest bardzo prosty – dać potencjalnym turystom z Polski, Ukrainy, Słowacji, Białorusi, Mołdawii i Rumunii możliwość wcześniejszego zaplanowania wyjazdu do Lwowa, dowiedzieć się o cenach noclegów (jak już wspomniano, nie może ona przewyższać 25-35 hrn za dobę), zarezerwować miejsce.

Poza tym, trzeba znacznie polepszyć turystyczne informowanie w mieście i okręgu. Przede wszystkim, w pobliżu dworców, na Rynku, prospekcie Swobody i w innych miejscach trzeba umieścić oględne tablice z mapą miasta i informacją przynajmniej w trzech językach obcych (angielski, niemiecki, polski; natomiast rumuński i węgierski nie zaszkodziłyby). Trzeba uświadomić niezbędność umieszczenia w przyszłości tablicy z opisem w pobliżu najważniejszych zabytków. Przy czym można je postawić nie wydając na to ani jednej hrywni z budżetu – dzięki reklamie i wsparciu Norweskiego Mechanizmu Finansowego oraz innych funduszy Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

Wprowadzić porządek w komunikacji publicznej

Przekonanie, że polski turysta (który zarabia średnio 1500 hrywien miesięcznie, bo przecież na takich się nastawiamy) może sobie pozwolić na jeżdżenie po Lwowie taksówkami – błędne. Dobrze, że w końcu pojawiło się w mieście bardzo wiele «marszrutek» typu «Bohdan», a także nowe trolejbusy – ten proces należy wszechstronnie popierać, również z zachodnioeuropejskich funduszy (zamiast finansować wymiany i konferencje, lepiej skierować zachodnie środki na infrastrukturę). Trzeba również skorzystać z doświadczenia Krakowa, w którym prywatna firma wykonała stylowe wiaty przystankowe w zamian za reklamę. Jednak najważniejsza jest czytelna i wyczerpująca informacja, nie tylko po ukraińsku, o trasie tramwaju, trolejbusu czy busa. Osoba ma przyjść na przystanek i tam dokładnie przeczytać, jakim środkiem transportu dostanie się ona w potrzebne jej miejsce. Co do opłaty za przejazd marszrutkami, należałoby stworzyć system, w jakim bilety nabywać się będzie w kioskach i po prostu oddawać je kierowcom, natomiast właściciel linii będzie je wymieniał na realne pieniądze – zwiększy to bezpieczeństwo i komfort pasażerów, zlikwiduje korupcję i szarą strefę, pozwoli lepiej zarządzać komunikacją publiczną. I nareszcie – trzeba stworzyć system autobusów nocnych, jak we wszystkich cywilizowanych miastach tej części Europy (czyli Europy Środkowej). Odnośnie taksówek, jednak należałoby przejść na taksometry – klient powinien wiedzieć, za co płaci. Takiej potrzeby nie byłoby, jeśli wśród lwowskich taksówkarzy nie zdarzali się nieuczciwi, którzy wymagają od Polaków wyższych cen za przejazd, niż panują w Polsce (!) – mimo to, że ukraińskie wynagrodzenia są trzykrotnie niższe, ceny benzyny – dwukrotnie, a ogólny poziom cen – o 20-30% niższy, niż za zachodnią granicą.